O nielegalnym składowaniu odpadów przy domach komunalnych na "Stasinku" informowaliśmy w 2019 roku. Mieszkańcy poinformowali nas wtedy, że rozmowy z wójtem kończą się na obietnicach (co akurat wójt potrafi chyba, jak nikt inny), których niestety nikt nie realizuje, a odpadów przybywa. W związku z czym prosili nas o interwencję.
Nasze zapytanie wójta o to jak zamierza ten problem rozwiązać, pozostało praktycznie bez odpowiedzi, ponieważ wyjaśniono nam tylko wtedy, że "zamierzenia" nie stanowią informacji publicznej. Przyniosło to jednak spodziewany rezultat, bowiem w niedługim czasie, składowisko zostało uprzątnięte.
Niestety, mimo że każdy powinien mieć podpisaną umowę na wywóz odpadów, a gabaryty można wywieźć do PSZOK, złe przyzwyczajenia spowodowały, że trzy betonowe ścianki szybko zapełniły się nowymi odpadami, za które znów nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności.
Śmieci było coraz więcej i nikt nie chciał ich wywieźć, o czym po raz kolejny poinformował nas ponownie jeden mieszkańców w poniedziałek. Ponieważ problem nie został rozwiązany przez półtora roku, nielegalnym składowiskiem zainteresowaliśmy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. I chyba było to najlepszym rozwiązaniem. W środę nie dość, że zniknęły śmieci, to również rozebrano prawdopodobną pośrednią przyczynę ich gromadzenia, betonową wiatę śmietnikową.