Ostatnio w czerwcu, a następnie na sierpniowej sesji Rady Gminy Nadarzyn, radni uchwałą wyrazili zgodę na zawarcie w trybie bezprzetargowym umów najmu stołówek szkolnych.
Przed wakacjami dotyczyło to szkoły podstawowej w Ruścu i oprócz tego, że zmieniono w uchwale termin trwania umowy z 10 na 6 lat, nie było zbędnej dyskusji. Ta za sprawą radnej Katarzyny Jach pojawiła się na sesji sierpniowej, gdzie takie zgody radni uchwalali dla najemcy stołówek szkolnych w Nadarzynie. Tu wkroczył wójt i wyjaśnił wszystkim, że nie ma co eksperymentować bo zarówno w Nadarzynie jak i Ruścu są doświadczeni ajenci, a z tymi przyjezdnymi tylko kłopot.
Niestety, jak się okazało kłopot jest, ale z ajentem z Ruśca, który na spotkaniu z rodzicami 21 września, sam przyznał że dopiero uczy się aspektów żywienia najmłodszych i nie bardzo zdawał sobie sprawę z wielu zagadnień.
Oprócz ukończenia technikum gastronomicznego nie ma żadnego przygotowania merytorycznego, ani doświadczenia zawodowego w żywieniu dzieci, a jadłospis układa samodzielnie (przypomnijmy, ajentem w Ruścu jest firma, która przygotowywała już sławną kolację na dzień nauczyciela w 2014 roku, na której na stołach pojawiły się butelki z winem. Właściciel tej firmy zeznawał w sądzie, że karteczki przypominające akcyzę, to są fiszki którymi kelnerzy oznaczyli sobie wino bezalkoholowe. W konsekwencji sędzia nie wiedziała co może znajdować się w butelkach z akcyzą i umorzyła sprawę).
Rodzice zarzucili ajentowi że:
- zdarzają się zimne dania a także dania nie poddane wystarczająco długiej obróbce termicznej,
- niektóre dzieci skarżyły się na niewystarczającą wielkość porcji,
- niektóre posiłki są zbyt ciężkostrawne (np. grochówka, wieprzowina, kapusta kiszona – w ramach jednego posiłku),
- w menu zbyt często pojawiają się dosładzane chrupki śniadaniowe, zbyt mało zup mlecznych i kasz
- pojawiają się niskiej jakości "mięsa" w postaci parówek,
- posiłki nie są zbilansowane i o odpowiedniej wartości kalorycznej
- zbyt często oferowane są potrawy smażone
- zbyt rzadko oferowana są potrawy rybne
- dzieci zbyt mało otrzymują owoców i warzyw (norma mówi o jednej porcji do każdego posiłku – każda o wadze 80-100 gramów)
- dzieci otrzymują dosładzane napoje do posiłków (koncentraty herbaciane, koncentraty soków)
- zbyt często pojawiają się produkty mączne
- kaloryczność podwieczorków jest zdecydowanie za niska
- dzieci mają często dostęp tylko do białego pieczywa i bułek pszennych
- warzywa i owoce podawane były w dużych ogólnych pojemnikach
- zdarzały się incydent kiedy pojemniki z żywnością stały na podłodze w oddziale przedszkolnym
- brak gramatury składników dań
- małe urozmaicenie potraw
Za jego zgodą dokonali przeglądu niektórych artykułów żywieniowych używanych do przygotowywania posiłków i okazało się, że żaden z nich nie spełniał wymogów Ministerstwa Zdrowia odnośnie zawartość cukru.
Rodzice poinformowali, że zarówno szkoła jak i ajent, powinni kształtować nawyki żywieniowe, udzielili odpowiednich rad oraz wskazówek, podając obowiązujące normy, a także gdzie szukać odpowiednich informacji, przedstawiając odpowiednie rozporządzenia.
Ajent zobowiązał się do współpracy z rodzicami w kwestii żywienia, a pani dyrektor oddziału przedszkolnego zobowiązała się do sprawdzania i wyeliminowania błędów podczas podawania posiłków.
Jak widać, po raz kolejny rodzice musieli wziąć sprawę we własne ręce, bo na wójta i radnych raczej nie ma co liczyć. Okazało się, że przy zgodzie na tak długi okres trwania umowy, liczy się tylko przygotowana dla radnych opinia. Kto ją przygotował i dlaczego była pozytywna, jeżeli praktyka wykazała zgoła co innego? Wiadomo, tajemnica poliszynela.