Na ostatniej sesji Rady Gminy, radny Tomasz Siwa pytał wójta Janusza Grzyba, czy ten może wpłynąć na starostwo powiatowe, aby te udrożniło rowy przy ul. Pruszkowskiej. No i się zaczęło, jakie to starostwo niedobre, jakie rzuca kłody pod nogi i że w ogóle nic nie idzie załatwić. Nawet sam wójt chciał dołożyć się do udrożnienie tych rowów, tylko jeszcze nie wiadomo z czyich pieniędzy, ale też się nie udało bo winne starostwo.
Jak wójt tłumaczył, dogadał się z mieszkańcami, z właścicielami sklepu i nawet już koncepcja była zrobiona na odwodnienie Pruszkowskiej, tylko te okropne starostwo znowu stanęło na drodze informując, że nie ma na te zadanie w tym roku pieniędzy. Można rzec koszmar, ile to można by było zrobić, żeby nie ten powiat.
Zapytaliśmy więc Starostę co ma na ten temat do powiedzenia i okazało się, że że faktycznie 10 listopada 2016 roku do Starostwa wpłynęło pismo w sprawie odprowadzania wody z działki ew. 979 do rowu przydrożnego w ul. Pruszkowskiej w Nadarzynie, ale na takie rozwiązanie nie wyrażono zgody. Działki w okolicy sklepu Warus są na terenach niskich o wysokim poziomie wód gruntowych i w okresach wiosennych występują okresowe podtopienia okolicznych posesji. Dlatego zbieranie z nich wody jest niemożliwe, ponieważ obecnie rowy służą do odparowania wód zbieranych z drogi, a pozwolenie na zlewanie do nich wód z okolicznych posesji tylko pogłębiłoby występujący problem. A co więcej, wspomniane rowy nie posiadają odprowadzenia zbierających się wód, dlatego nie można doprowadzić do sytuacji w której już przepełnione rowy zostałyby dodatkowo obciążone.
Pewnie jakieś rozwiązanie można byłoby w tym przypadku znaleźć, ale widocznie jak zwykle chodzi o pieniądze, tyle tylko, że obarczanie winą starostwo, jak samemu ma się belkę w oku jest nadużyciem. Zresztą, to dość częste przysłowie naszego wójta, który je trochę przeinacza mówiąc coś o pieści w oku, a tak naprawdę są to słowa Ewangelii według świętego Łukasza: "Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?"
I tu mówimy np. o ulicy Głównej w Ruścu, z której dzisiaj po raz drugi w tym roku, strażacy musieli pompować wodę, ponieważ na jednym z odcinków była prawie całkowicie zatopiona. To też wina starostwa, że prawie co roku jest to samo i muszą interweniować strażacy, którzy również za takie interwencje mają wypłacany ekwiwalent?
Nadmienić chyba należy również fakt, że mimo iż ziemia jeszcze nie rozmiękła do końca, a opady dały się we znaki, rowy przy ulicy Pruszkowskiej są obciążone średnio, a woda nie wylewa się na ulicę, tak jak w przypadku ulicy Głównej (zdjęcia z dnia dzisiejszego).
You Tubie: Belka w oku wójta?