W tym tygodniu na terenie naszej Gminy, doszło do trzech zdarzeń w których uczestniczyli, albo powinni uczestniczyć strażacy z naszych dwóch jednostek OSP. Niestety, we wszystkich wypadkach teoria minęła się z praktyką.
W poniedziałek około godziny 2.00 w nocy od sadzy w kominie w jednym z domów, zapaliło się poddasze. Przy takim poważnym zagrożeniu, przeważnie przyjeżdża kilka zastępów straży. Z naszych jednostek była tylko jednym zastępem OSP Nadarzyn i z tego co udało się nam dowiedzieć tylko w składzie pięcioosobowym. Będąc na miejscu zauważyliśmy, że oprócz jednostek PSP Pruszków do pomocy przyjechał zastęp z OSP Raszyn.
Wczoraj paliły się gałęzie w Ruścu. Tu też był problem z zebraniem się strażaków OSP Nadarzyn. Do pożaru wyjechał zastęp czteroosobowy bez dowódcy sekcji. Z tego co ustaliliśmy dowódcy sekcji nie miał również zastęp OSP Młochów i nie puszczono go do pożaru. Nadzór nad akcją musiał przejąć wezwany na miejsce zastęp z OSP Żółwin.
Dzisiaj na trasie katowickiej w Starej Wsi, doszło do niewielkiej kolizji i może nie warto było by o tym pisać, nikomu się nic nie stało, gdyby nie fakt, że po raz trzeci w tym tygodniu obie jednostki z Gminy mają problem ze składem. OSP Nadarzyn nie wyjechało w ogóle, natomiast OSP Młochów wyjechało ale znów z tego co także nam się udało dowiedzieć, był problem z dowódcą i na miejsce musiała przyjechać jednostka PSP Pruszków.
Rozumiemy, że strażacy są ochotnikami, pracują i udział w akcjach jest ich nieprzymuszoną wolą, ale biorąc pod uwagę nakłady jakie Gmina wykłada na obie jednostki w stosunku do właśnie takich zdarzeń jest co najmniej nieporozumieniem. Dodając do tego wypłacany ekwiwalent, który w przypadku roku 2015 został wypłacony nadarzyńskim strażakom w 300% za udział w zdarzeniach nie związanych z ratowaniem życia i mienia ludzkiego, budzi ogromne zdziwienie.