Wczoraj w szkole podstawowej w Nadarzynie odbyło się zakończenie roku szkolnego klas VI. Chwila podniosła z hymnem, wprowadzaniem sztandaru, rozdaniem nagród dla najlepszych uczniów, a także częścią artystyczną.
Dla uczniów klas VI, ich rodziców i wychowawców, wydarzenie na pewno pełne dumy, radości i wzruszenia. Dla mniej zainteresowanych zdarzenie, wpisane w coroczny kalendarz czerwcowy.
W zasadzie nic co by wykraczało poza standardowe ramy takiej uroczystości się nie zdarzyło, poza jednym małym wyjątkiem. Upiorem z PRL-u.
Okazało się bowiem, że tak jak w latach minionych, nasze dzieci swoją edukacje zawdzięczają władzom Gminy Nadarzyn, a w szczególności wójtowi Januszowi Grzybowi.
Bez tych pieniędzy które przekazywane są przez władze gminne, zapewne nasze dzieci musiałyby uczyć się po kątach w stodołach, a ich nauczycielami byliby niewykształceni belfrowie.
Tak mniej więcej można parafrazować podziękowania, jakie złożyła wójtowi GN, dyrektor szkoły Izabela Bogusiewicz.
Naszym zdaniem podlizywanie się jest nie tylko niehigieniczne, ale także postawą żenująca, tym bardziej, że podziękowania takie składane są człowiekowi któremu prokurator postawił sześć zarzutów, a także osobie która w czasie nadarzyńskiego referendum wykorzystała możliwości prawne, aby nie przeprosić mieszkańców gmina za swoje kłamstwo.
Oczywiście pojawią się zapewne zarzuty, że wójt nie został jeszcze skazany, a więc jest niewinny, ale do czasu oczyszczenia się z zarzutów, honor podpowiadałby niepokazywanie się na takich imprezach w których uczestniczą dzieci. Tym bardziej, że już w styczniu wójt wydał oświadczenie, że do prokuratury złoży dokumenty zapewniające o jego niewinności i jak widać prokuratura chyba nie uwierzyła, bo sprawa ciągnie się dalej.
Ostatnio w naszym kraju jest dużo walki o konstytucje, ale jak widać chyba nie wszyscy czytali, dlatego może przypomnimy chociaż Art.70
Jakby Pani Dyrektor nie wiedziała, to większość środków finansowych przeznaczanych na edukację pochodzi z budżetu państwa. Zgodnie z ustawą o systemie oświaty szkoły dzielą się na publiczne, oferujące bezpłatną naukę w ramach podstawy programowej oraz szkoły niepubliczne.
Środki na wynagrodzenia dla nauczycieli pracujących w szkołach przekazywane są samorządom z budżetu państwa w formie subwencji oświatowej. Kwota jaka trafia do konkretnego samorządu - gminy lub powiatu - nie jest powiązana z liczbą nauczycieli i ich poziomem awansu zawodowego, lecz wynika z liczby uczniów mieszkających na terenie danej jednostki samorządu terytorialnego. Wyliczana jest na podstawie algorytmu podziału subwencji oświatowej, jednocześnie wysokość minimalnego wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli określane jest w rozporządzeniu ministra edukacji.
Samorządy dokładają do edukacji ze swoich budżetów, ale wynika to tylko i wyłącznie z zamożności gminy i musi to być zatwierdzone uchwałą przez Radę Gminy.
Jakakolwiek zasługa wójta jest tu zerowa, ponieważ nie jest to jego prywatny folwark i nic on z własnej kieszeni nie wykłada.
Kręgosłup moralny nauczycieli, a tym bardziej dyrektorów powinien nakazywać edukację w prawdzie. Mówienie uczniom, że swoją edukację zawdzięczają wójtowi jest nie tylko zafałszowaniem prawdy, ale także nieetyczne.
Dodatkowo, jak się będą czuli uczniowie, kiedy okaże się, że nagrodę dostali od wójta skazanego prawomocnym wyrokiem? Czy pani dyrektor się kiedyś nad tym zastanawiała?