Wójt Janusz Grzyb dotrzymuje słowa i zasłania brzydkie pojemniki na selektywną zbiórkę kwietnikami.
Czy jest ładniej? Czy osoby wychodzące z pięknego parku będą mogły czuć się komfortowo?
Sprawa pojemników na selektywne odpady toczy się od grudnia zeszłego roku, kiedy to sam wójt zaangażował się w ich ustawienie przed sklepem w Młochowie. Żeby nie było - na gminnej działce, ale chyba nie jest tajemnicą Poliszynela, że wójt nie pała sympatią do właścicieli sklepu i można domyślić się z jakich pobudek działał. Może powiedzieć też, że są to tylko nasze spekulacje, bo przecież wójt wyjaśnił szczegółowo, dlaczego i jak, tylko czy tak naprawdę ktoś w to wierzy. Przecież i tak wszyscy wiedzą o co chodzi, a nie politycznie o tym mówić.
Mamy więc pojemniki na odpady, a teraz kwietniki, jak można łatwo policzyć za około 5 tys zł (same donice to koszt ok 500 zł za jedną, dowóz, sadzonki, ziemia kratki). Ale co to jest dla gminy z przychodem 80 mln zł, prawie jak za darmo. A w razie czego, to winę można zrzucić na radną z klubu "zielonych", przecież to był jej pomysł na upiększenie obdrapanych pojemników.
Tymczasem ok 300 m dalej...
... no ale w tym wypadku, co to konia obchodzi, że się wóz wywrócił.
Śmieci zalegają od kilku lat. Centrum Młochowa, ok 100m od ośrodka zdrowia. Ale przecież to teren prywatny, to co wójt może zrobić?
Odpowiedź jest prosta. W czasie kiedy wszyscy mieszkańcy gminy powinni mieć podpisane umowy na odbiór każdej ilości śmieci, ustawia się pojemniki do selektywnej zbiórki odpadów i obudowuje kwietnikami.