Kampania wyborcza do wyborów samorządowych skończyła się prawie trzy miesiące temu, ale niektórzy nie zapomnieli o niej i teraz próbują rozliczyć osoby niepokorne.
W ostatnim czasie, na policję trafiło kilka zawiadomień na osoby, które udostępniły swoje posesje do ustawienia "nielegalnych" tablic reklamowych z banerami komitetu wyborczego Zielona Gmina - Nasz Dom. Zawiadomiono także, o naruszeniu miru domowego, przez inny komitet, który swój baner przymocował linką do słupa energetycznego, znajdującego się 30 cm w głąb od granicy działki, należącej do członka komitetu wyborczego Ponad Podziałami. Dostało się również naszemu portalowi za rzekome zakłócanie ciszy wyborczej. A wszystko w imię prawa Rzeczypospolitej. Czekamy tylko na kominiarzy, aż wpadną po nas o 6 rano.
Wielkie działa strzelające kapiszonami.
O zakłócaniu miru domowego, czy ciszy wyborczej, szkoda aż pisać, ale już o "nielegalnym" ustawieniu tablic reklamowych na pewno warto, a nawet trzeba.
Tablice te, podczas kampanii wyborczej nie dały się nie zauważyć i jak widać były dla niektórych osób solą w oku. W normalnych warunkach, ponieważ stanowią one małą architekturę, wystarczy zgłoszenie takiej budowli do starostwa, a zgodą (decyzją) jest milczenie organu.
Tu jednak "nie wiadomo czemu" starostwo powiatowe wykazało się dużą skrupulatnością i podejściem do sprawy. Zażądano dodatkowych dokumentów, a nawet wysłano pracowników starostwa na wizje lokalną. Gdyby z taką dozą dokładności sprawdzano wszystkie wnioski i zgłoszenia to pewnie jedna z firm zbierająca odpady nie dostałaby pozwolenia na swoje usługi do dziś. A jak wiemy, wspomniana sprawa powinna być wpisana do księgi rekordów Guinnessa, jako chyba najszybciej załatwiona w Polsce.
Dodajmy, że pozwolenie na budowę urządzeń reklamowych, jest wymagane, gdy są one trwale związane z gruntem. I nie decyduje o tym sposób i metoda związania z gruntem, czy też technologia wykonania fundamentu i możliwości techniczne przeniesienia nośnika reklamowego w inne miejsce, ale to, czy wielkość tego urządzenia, jego konstrukcja, przeznaczenie i względy bezpieczeństwa wymagają takiego trwałego związania. Czy te wymagały? Jeżeli tak, to pewnie wymagałyby też pozwolenia tysiące innych tablic, znajdujących się przy drogach, czy na prywatnych posesjach. A wiadomo że tak nie jest.
Wiadomo natomiast, że takiego pozwolenia wymagało na pewno ustawienie kamienia "azerskiego" przed wejściem do budynku gimnazjum w Nadarzynie. Jeszcze w zeszłym roku pytaliśmy Starostwo Powiatowe w Pruszkowie, czy wpłynęło do nich jakiekolwiek zawiadomienie o takiej budowli. Okazało się, że żadnego starania o pozwolenie, czy nawet zgłoszenia wójt Gminy Nadarzyn nie wniósł.
Na ten temat można było przeczytać w zeszłorocznych Wiadomościach Nadarzyńskich, w których wytłumaczono mieszkańcom, że usytuowany kamień jest na terenie prywatnym, dlatego takie prawo go nie obowiązuje. Niestety, nie mamy informacji kto wykupił teren pod tym kamieniem.
Nie byłoby to wszystko tak dodatkowo bulwersujące, gdyby w swoim zacietrzewieniu, pełnomocnik komitetu wyborczego Ponad Podziałami (Janusza Grzyba), nie złożył doniesienie również na 87 letnią mieszkankę Nadarzyna, panią Irminę Bajerską, jedną z ostatnich żyjących żołnierzy AK na naszym terenie. Uczestniczkę Powstania Warszawskiego, która dodatkowo została w nim ciężko ranna (Wywiad z Panią Irminą z marca 2011 roku można przeczytać KLIKAJĄC TU)
Czy zaślepienie, miotanie się jak ryba w sieci, uzasadniają takie postępowanie. Czy, jak to powiedział zastępca wójta Tomasz Muchalski prawo ma obowiązywać tam gdzie jest komu wygodnie, a tam gdzie nie jest, to teren prywatny?
W takim razie proponujemy mieszkańcom Gminy Nadarzyn, złożenie doniesienia na bezprawne ustawienia kamienia "azerskiego" przed budynkiem gimnazjum w Nadarzynie, dodatkowo niezgodnego z uchwałą Rady Gminy, która mówiła o całkowicie innym miejscu jego usytuowania. Ta uchwała do tej pory nie została zmieniona. KLIKAJĄC TU dowiesz się więcej o kamieniu i podstawach prawnych, na podstawie których w podobnym przypadku, taki pomnik musiał być usunięty.