Dzisiaj w sądzie okręgowym w Warszawie odbyła się sprawa apelacyjna Tomasza M., którego 3 sierpnia 2016 roku policja zatrzymała pod wpływem alkoholu śpiącego za kierownicą. Obecnie jest on zatrudniony w Urzędzie Gminy Nadarzyn na umowę zlecenie, jako koordynator prac poszczególnych referatów UG uczestniczących w gminnych inwestycjach.
O sprawie pisaliśmy wielokrotnie. 12 marca 2018 roku Sąd Rejonowy w Pruszkowie uznał winnym Tomasza M. byłego zastępcę wójta Gminy Nadarzyn, za to iż w dniu 3 sierpnia 2016 roku, poruszał się będąc pod wpływem alkoholu (3,18‰) pojazdem mechanicznym. Sąd po zapoznaniu się ze zgromadzonymi dowodami oraz okolicznościami czynu uznał, że nikt inny nie mógł prowadzić tego samochodu i wymierzył karę oskarżonemu 100 stawek dziennych grzywny (1 st. 80 zł) i orzekł zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres lat 4.
Dodatkowo nakazał oskarżonemu wpłacić na rzecz Funduszu Pomocy Poszkodowanym oraz pomocy Postpenitencjarnej świadczenie pieniężne w wysokości 5000 zł, a także zasądził na rzecz Skarbu Państwa kwotę 1756 zł zwrotu kosztów postępowania sądowego.
Z takim wyrokiem nie zgodził się obrońca i złożył apelację, która w głównej mierze opierała się na powołaniu biegłego do przeprowadzenia analizy monitoringu i ustalenia tożsamości kierowcy.
Gdy ten wniosek został odrzucony, obrońca na podstawie niskiej szkodliwości czynu i nieposzlakowanej opinii oskarżonego wnioskował o warunkowe umorzenia postępowania.
Na to nie zgodziła się pani prokurator, która stwierdziła, że w polskim prawie zakaz prowadzenia pojazdu zaczyna się od 0,5‰, a oskarżony miał ich ponad 3, więc nie może być tu mowy o niskiej szkodliwości. Dodała, że właśnie osoby publiczne takie jakim był oskarżony powinny swoim zachowaniem świecić przykładem oraz być wzorem do naśladowania, a tu tego zabrakło.
Sąd uznał, że rozpoznanie sądu pierwszej instancji było jak najbardziej prawidłowe. Nie ulegało wątpliwości kto siedział za kierownicą. Nie było widać, żeby kiedykolwiek w tym czasie z tego samochodu oskarżony wysiadał, a w samochodzie do momentu kiedy podjechał radiowóz i znalazł tam śpiącego oskarżonego, innych osób nie było.
Nie ma więc wątpliwości, że tym samochodem poruszał się oskarżony, który prowadząc go miał ponad 3‰ alkoholu we krwi, a więc jak stwierdził sąd, był kompletnie pijany. Sędzia stwierdził również, że w takim przypadku należy zadać sobie pytanie, czy to oskarżony prowadził samochód, czy samochód prowadził jego. W tym stanie nie ma możliwości na jakąkolwiek reakcję, można przejechać człowieka i w ogóle tego nie zauważyć. Prowadzenie samochodu w takim stanie jest bardzo niebezpieczna, a czas reakcji kierowcy zmniejsza się, o ile w ogóle można mówić o jakiejkolwiek reakcji. Gdyby nawet odkażony chciał hamować, to prawdopodobnie i tak było by za późno i doszło do potrącenie, stłuczki, zderzenia i w konsekwencji możliwej tragedii.
Sąd uznał, że przy takim stężeniu alkoholu, o porze w którym oskarżony jechał, nie można mówić o nieznacznej winie, bo była ona znaczna. Dowody jakie dołączył obrońca, że oskarżony działa społecznie, mogą być okolicznościami istotnymi, ale w tym przypadku, kara która została zasądzone przez sąd pierwszej instancji jest adekwatna do czynu, dlatego wyrok pierwszej instancji został podtrzymany.
Wyrok jest prawomocny.