Od zawsze chcieliśmy prowadzić zajęcia judo i jujitsu w szkole w Ruścu. Nie dawało się, bo był LKS p. Siwca i wynajęta przez niego Gwardia...przepraszam - słynny i jeden z najlepszych w Polsce trenerów Gwardii.
Ostatnimi czasy jednak w Ruścu zrobiło się pusto na matach, więc sądziłem, że wreszcie przyszedł czas Smoków. Dyrektor szkoły mnie jednak szybko otrzeźwił - "ja teraz będę robił piłkę ręczną..." odpowiedział na jedno z moich pytań.
Zapytałem więc, czy w tej kwestii nie mają nic do powiedzenia rodzice, ale tu też spotkałem się z odpowiedzią nie tyleż dyplomatyczną, co nieco butną - "... ja to teraz biorę na siebie".
W tym momencie przypominam sobie, że judo jest wpisane do poprzedniego rocznego programu współpracy Gminy z NGO, a piłka ręczna nie jest i ostatnimi przynajmniej czasy, nie była.
Chciałbym przypomnieć, że p. dyrektor już wprowadzał wcześniej swoje eksperymenty z których niewiele wyszło. Gmina wydała na sekcję judo p. Siwca całkiem sporo pieniędzy, podobno trener miał nawet jakieś sukcesy i...nagle wszystko się rozpada?
Dla mnie to akurat nie jest dziwne, bo ten trener położył sekcję w przedszkolu publicznym w Nadarzynie i nie poradził sobie w gimnazjum. Dziwne jest natomiast, że dyrektorowi bez zająknięcia przechodzi przez gardło decydowanie, jakie sporty i kluby będą w "jego szkole", a jakie nie.
To wszystko bardzo ciekawie się układa. Na ostatniej sesji RG powinien być dyskutowany i ostatecznie zatwierdzony Roczny Program Współpracy Gminy z NGO, niestety nie był, a powodów nie znam.
My wnieśliśmy istotne poprawki do tego programu, które w normalnej nadarzyńskiej rzeczywistości zostałyby utrącone bez najmniejszych skrupułów. Upadek sekcji judo LKS-u i wielka niewiadoma, czy uda się zapełnić to miejsce piłką ręczną, musi uwierać. Chciałbym, aby nie zastępowano judo, piłką ręczną, ale żeby dzieci miały wybór.
W tym przypadku nasuwa już tylko pytanie, czy takie działania to późny Gomułka, czy wczesny Gierek?
Autor: Andrzej Pilipczuk