Nie pisałem na tym portalu komentarzy, bo uważałem, że problemy powinno się rozwiązywać wewnątrz środowiska. Jednak zarząd OSP NADARZYN nie potrafi nawet tego. Dlatego postanowiłem napisać artykuł, a nie komentarz. Uważam, że należy się Państwu trochę wyjaśnień z pierwszej ręki, bezpośredniego opisu traktowania działających strażaków – a takim do tej pory się uważałem.
Jestem jednym ze strażaków wyrzuconych za brak opłaconych składek członkowskich, a także tym który również nazywał rzeczy dziejące się w straży po imieniu.
Po otrzymaniu informacji, że zostałem skreślony z członkostwa w stowarzyszeniu jakim jest OSP Nadarzyn, niezwłocznie poinformowałem zarząd o moich osobistych problemach i przyczynie która spowodowała nieopłacenia tychże składek wcześniej. Pokazałem nawet na to prezesowi, stosowne dowody.
Mimo braku wcześniejszych wezwań, czy jakichkolwiek upomnień oraz moich osobistych problemów, składki te opłaciłem, a ich zaksięgowanie na koncie OSP nastąpiło 26.03.2015 roku.
Niestety, w tym samym dniu podjęto uchwałę o skreśleniu mnie i innych kolegów. Jeżeli środki były na koncie, to czy było to dobre i konieczne rozwiązanie? Czy nie można było odstąpić od skreślenia?
Uważam, że jeśli zarząd kierowałby się dobrem mieszkańców i jednostki, to w ogóle nie powinno być sprawy, przynajmniej dla tych strażaków, których wpłaty dotarły przed zebraniem.
Niestety, zarząd kierował się jakimiś innymi dla mnie niezrozumiałymi interesami, bo jak zrozumieć to, że jednych się skreśla za nie zapłacenie składek, a innych już nie, a tacy w tym momencie też byli. Czy to są jacyś wybrańcy Pana Prezesa?
Jak to jest, że strażaków którzy nie maja opłaconych składek, dodatkowo wysyła się na recertyfikację KPP (kursu kwalifikowanej pierwszej pomocy). Nie dość, że nie opłacili składek i pozostali członkami OSP, to wysłano ich jeszcze na kurs?
Pomimo tych wszystkich niekorzystnych sygnałów nie poddałem się. Postanowiłem zawalczyć o swoje, ponieważ składki nie mogą przeszkodzić w moim powołaniu jakim jest niesienie pomocy ludziom.
W zaciszu zamkniętych drzwi, zwróciłem się z merytorycznymi argumentami do Prezesa, Naczelnika oraz Skarbnika OSP Nadarzyn, aby sprawę jak najrozsądniej wyjaśnić. To co usłyszałem jako wyjaśnienie było kuriozalne. Okazało się, że moje skreślenie było rykoszetem. W mojej ocenie rykoszetem, którym głównymi celami byli Mariusz Szczygieł oraz Arkadiusz Kiliński. Osoby, które odważyły się powiedzieć to co większość myśli, że działaniami podziału bojowego decydują osoby z Orkiestry, a w dodatku budzą one prawne wątpliwości.
Uważam, że moje doświadczenie i umiejętności są w straży pożarnej pomocne i potrzebne. Skończyłem Ratownictwo Medyczne. Obecnie studiuję na drugim roku Pielęgniarstwa na WUMie. Wszystko to pokazuje chęć mojego doskonalenia zawodowego i podnoszenia kwalifikacji, które są potrzebne w drodze życiowej, którą obrałem - chęć pomagania innym.
Jeśli chodzi o aktywność w jednostce, to moja gotowość wyjazdowa była dobra. Nigdy nie było problemów, czy uwag dotyczących mojej osoby. Wydawało mi się, że wszystko to przemawiało na moją korzyść i mogę liczyć na przywrócenie do członkostwa. Poproszony zostałem nawet przez Prezesa Chilmanowicza, który zgodził się z moją argumentacją o napisanie odwołania z wyjaśnieniem mojej sytuacji.
Dlatego takie napisałem, dołączając również stosowne załączniki wyjaśniające.
Rzeczywistość okazała się inna …
Po zebraniu zarządu we wtorek 12.05.2015 dostałem informację, że podobno Naczelnik i vice Naczelnik (osoby z podziału bojowego) byli za przywróceniem mnie w struktury OSP, ale reszta zarządu (prezes, skarbnik oraz pozostali członkowie) nie zgodzili się na to, komentując że nie ma potrzeby i jest to bez sensu (przywracanie osoby której zależy na dobru i bezpieczeństwie mieszkańców), bo przecież teraz jest spokój, a jak zostanie przywrócony, to będzie trzeba przywrócić i resztę(?).
W związku z tym moje odwołanie odrzucono!
Tak, jestem rozczarowany podejściem zarządu do sprawy. Pan Prezes chciał jeszcze ratować sytuację mówiąc, że zwoła specjalnie dla mnie zarząd, abym mógł przemówić do reszty osób, które były przeciwne i będzie ich próbował nakłonić do zmiany zdania, ale uznałem jednak, że to kolejna zagrywka pana Prezesa, który to nie pierwszy raz dla wybielenia swojej osoby, stał się dobrym wujciem. Gdyby faktycznie, Prezes z zarządem chciał mi pomóc, chciał abym mógł znów działać, to miał do tego możliwość na zarządzie we wtorek. Teraz jest za późno i pokazuje to prawdziwe oblicze Prezesa.
Zależało mi tylko na jednym, abym mógł być czynnym strażakiem, abym miał możliwość jeździć ratować mienie i życie ludzkie, bo to dla mnie jest najważniejsze i realizacja tych zadań była dla mnie priorytetem, gdy wstępowałem w szeregi OSP.
Jeżeli drogi Czytelniku dotarłeś do tego miejsca sam widzisz, działanie zarządu jest NIEZROZUMIAŁE! Jak można tak postępować z osobami którym zależy? Uważam, że moja droga walki o swoje była racjonalna i przyzwoita i tak jak tę sprawę powinno się załatwić. Niestety, po drugiej stronie został postawiony mur od którego tylko mogłem się odbić. Nie pozostaje nic innego jak tylko odwołać się do instancji nadzorujących poczynania OSP Nadarzyn i czekać na rozstrzygnięcia.
Ciężko jest zrozumieć sytuację w której osoby, NIGDY nie uczestniczące w akcjach ratowniczych dyktują warunki? Czemu o tym co jest lepsze dla podziału bojowego decydują orkiestranci? Dlaczego osoby powołane do niesienia pomocy, są likwidowane? Niszczone?
Choć od początku zaliczałem się do „krzykaczy” (pomimo, że początkowo próbowałem zwykłą rozmową i argumentami wyjaśnić sprawę za zamkniętymi drzwiami OSP, a nie wywlekać sprawy na forach i w mediach), to teraz nie boję się podpisać pod tym artykułem, bo jestem bardzo rozczarowany tym co się dzieje w OSP Nadarzyn.
Autor: Maciej Malinowski
Od Redakcji:
Mimo zapewnień Zarządu OSP w oświadczeniu jakie ukazało się na stronach Urzędu Gminy i OSP Nadarzyn:
„Zarząd OSP Nadarzyn zapewnia, że zaistniała sytuacja nie ma wpływu na poziom gotowości operacyjno-bojowej jednostki OSP w Nadarzynie. Wszystkie bieżące zadania wykonywane są zgodnie z procedurami obowiązującymi w Ochotniczej Straży Pożarnej”.
informujemy, że od momentu skreślenia kilkunastu członków OSP Nadarzyn już dwukrotnie strażacy z Nadarzyna nie wyjechali do akcji z powodu braku pełnego składu. Na szczęście, w akcjach tych nie było zagrożenia życia, ani poważnego zagrożenia mienia. Kilkukrotnie strażacy wyjeżdżali też, w niepełnym składzie. Dlatego budzi to niepokój i beztroskę wydawanego oświadczenia w porównaniu z realiami jakimi spotykamy sie na co dzień.
Przypomnijmy, że przez ostatnie kilka lat, nie zdarzyło się aby strażacy do jakiś akcji nie wyjechali. Dodatkowo, przynajmniej do jednego zdarzenia o którym wiemy strażacy nie zostali zadysponowani.
Czy zatem mieszkańcy Gminy Nadarzyn mogą spać spokojnie, kiedy sprzęt za ponad 2 mln złotych stoi w garażu.
Tu już nie chodzi o politykę, ale zdrowie i ludzkie życie!!!