Pranie to zabieg przywracający przydatność używanej, nieświeżej, poplamionej odzieży.
Przedmiotowy proces może odbywać się na skalę przemysłową w wielkich zakładach pralniczych, w lokalnych punktach piorących, lub w skali mikro, przy pomocy tzw. pralek automatycznych. Wciąż też zastosowanie mają pralki Frania, również z wyżymaczką. Stosuje się także, na uporczywy, niepokorny, uciążliwy brud ręczne przepierki z dodatkami wyrafinowanych środków czyszczących.
Opisany proces prania przekładany bywa metaforycznie na kształtowanie poglądów, przywracanie im przydatności dla utrzymania, kontroli oraz kreowania wygodnych dla rządzących, stosunków wszelkich.
Opisana technika oddziaływania na myślenie i zachowania poszczególnych osób i grup społecznych wymyślona została bardzo, bardzo dawno temu. Nazwa „pranie”, w rozwinięciu, „pranie mózgu”, to już wytwór współczesny.
Procesowi temu poddawani jesteśmy systematycznie, bez przerwy, przez każdy szczebel panowania, w każdej dziedzinie życia. Nie bez znaczenia w tym procesie jest również stosowanie środków impregnujących, zabezpieczających przed przyjmowaniem uwag otoczenia, oddziaływaniem własnej rozwagi i refleksji.
Szczegółowe opisywanie procesu na szczeblach wyższych i najwyższym można pominąć. Mechanizm jest ten sam, co na niższych. Różnica w stosunku do szczebli niższych i najniższych polega na tym, że praniem, w przypadku tych pierwszych, zajmują się wielkie zakłady pralnicze. O które „zakłady” chodzi, każdy może sobie sam dopisać.
Jak by nie patrzeć, z zastrzeżeniem proporcji, na każdym szczeblu pranie robione jest za wielkie pieniądze, w interesie wielkich pieniędzy, za nasze pieniądze.
Przybliżenie procesu na przykładzie naszego gminnego szczebla, albo najniższego sołeckiego może bardziej oddziaływać poznawczo, może być bardziej zrozumiałe, bo bliższe.
Wybrałem trzy przykłady. Każdy styka się z przejawami opisywanego tu procesu prania, albo inaczej, robienia wody z mózgu. Przykładów do kolejnych publikacji na pewno nie zabraknie.
Pierwszy przykład.
Kilka dni temu została skierowana do mieszkańców gminy Nadarzyn ankieta.
Rola tej ankiety wydaje się być taka, aby czytać pod progowo, że Wójt spełni wszystko, czego oczekują mieszkańcy natychmiast, przed wyborami. Dlatego dopiero teraz spełni wszystko, bo wcześniej nie miał wiedzy o tym, że w ogóle jeszcze czegoś mieszkańcom może brakować.
Wójt właśnie po 16 latach przybył z kosmosu i potrzebna mu jest wiedza, co by tu jeszcze więcej dobrego dla mieszkańców zrobić. Wiedza w kosmos nie dociera, z tego powodu, że do wiedzy dostępu bronią złośliwie, nieprzychylnie nastawione do Wójta, zielone ludki.
Autorzy ankiety, urzędnicy gminni, pytają mieszkańców na przykład, co by chcieli mieć w pierwszej kolejności, w zakresie infrastruktury?
W zakresie mediów, to mieszkańcy gminy mają dodatkowo wybór: kanalizacja lub wodociąg.
Pewnie wybiorą kanalizację! Wodę będą czerpać z rzeki Mrówki, zaraz przy kolektorze (przepompowni), bo jest specjalnie mineralizowana, przeciekami z kolektora. Przy okazji skorzystają z ożywczych inhalacji, bo przecieki dodatkowo nawaniają okolicę. Do gospodarstw wodę będą donosić w wiaderkach na nosidłach. Prać (dosłownie) będą kijankami. No a popłuczyny i wszystko inne do dyskretnie wyprowadzonego w obejściu przykanalika.
W zakresie dróg mieszkańcy również mają wybór, czy chcą tłuczeń, czy asfalt. Wybór jest wolny, tak jak w zakresie mediów. Propozycja równorzędna. Wszyscy na pewno wybiorą tłuczeń, bo asfalt na ulicach już im obrzydł. Chcą coś, czego jeszcze nie mieli.
Dodatkowo, wójt chce znać skalę, uczestnictwa mieszkańców w różnego rodzaju imprezach „kulturalno-oświatowo-sportowych”. To, że udział jest masowy, to on wie ze sprawozdań animatorów tej działalności i skonsumowanych na ten cel środków budżetowych. Chciałby jednak dodatkowo dowiedzieć się o tej skali od wdzięcznych mieszkańców gminy.
Ponieważ mieszkańcy gminy mają wszystko i są za to wdzięczni i z tej wdzięczności też masowo biorą udział w ankiecie, to on chce się jeszcze dowiedzieć, czy może jeszcze czegoś im brakuje? Jeżeli brakuje, to tylko wystarczy na liście ptaszkiem zaznaczyć, czego.
Teraz wójt, po latach, nareszcie uzbrojony w wiedzę, do wyborów załatwi wszystko, chce spełnić każde życzenie, każdy kaprys mieszkańców. Dla chcącego nie ma nic trudnego.
W dalszej części ankiety mieszkańcy gminy mają się wypowiedzieć jak realizują zainteresowanie sprawami gminy, czyli skąd mają wiedzę o tym, jak jest im dobrze. Mieszkaniec ma do zaznaczenia wiele możliwości, ale z nazwy wymienione są tylko honorowane przez urząd.
Jest jeszcze pytanie o system odbierania śmieci. Znowu wszyscy wyrażą zadowolenie. Chyba szczególny powód do zadowoleni mogą mieć ci mieszkańcy, którym mało inhalacji przy opisanym wyżej hipotetycznym punkcie czerpania wody z rzeki Mrówki, bo będą mogli dodatkowo skorzystać z kąpieli aerozolowych w okolicach Turystycznej.
Ciekawe, jak jest w innych sołectwach naszej gminy, ale akurat w Starej Wsi, od dwóch lat, mieszkańcy na zebraniach składają swoje wnioski i propozycje uchwał na piśmie. W uchwalonej formie, są one na piśmie przekazywane wójtowi i „wieszane” na stronie „starawies”. Nic nie ginie, nie ma przeinaczeń. Każdy może sprawdzić, czy sprawa, która go nurtuje ma dalszy bieg. W takiej formie nawet kosmici nie są w stanie przeszkodzić obiegowi informacji.
To byłby chyba najlepszy komentarz do ankiety, i pobierania przez Wójta w ten sposób wiedzy, czyli prania na poziomie Gminy Nadarzyn.
Drugi przykład.
Niedawno , na stronie „starawies” ukazała się informacja, że zostało utworzone „Koło Podmiejskich Gospodyń Wiejskich”. Z zasady przyjąć należy, że jest to inicjatywa godna uznania, także godne uznania jest poczuciu humoru osób, które wymyśliły taką nazwę.
Trochę dziegciu do ogólnego zadowolenia dołożyła jedna z sąsiadek wpisem na tej stronie, w którym zastanawiała się, gdzie to koło będzie się spotykać? Przecież Stara Wieś nie posiada świetlicy ani innego miejsca gdzie można się spotykać i prowadzić jakąś działalność.
Wyższość trzeba jednak przyznać samej idei i inicjatywie. Nazwę można zmienić na „Chałupnicze Koło Podmiejskich Gospodyń Wiejskich”. Dawniej, Koła w takich formach lokalowych zaczynały działać, to i teraz na początek musi wystarczyć.
Jednak po kilku dniach Koło wydaje komunikat: „Będziemy mieć siłownię”. Nasuwa się pytanie, czy wydające komunikat przedstawicielki Koła pomyślały skąd będą na to pieniądze. Budżet jest uchwalony środki są określone i nie mają zdolności rozmnażania się. Jeżeli będziemy mieć siłownię, to czego mieć nie będziemy?
Mniej więcej w tym samym czasie pojawia się pismo Z-cy Wójta do Rady Sołeckiej wsi Stara Wieś (03.04), petycja „Chcemy mieć plac zabaw” (05.04).”, utworzenie KPGW (09.04), ankieta (13.04), Komunikat KPGW „Będziemy mieć siłownię”(11.04)”.
Czy nie uzasadniona może być refleksja nad zbieżnością tych zdarzeń?
Czy nie można zastanawiać się ile w tym przypadku, ile świadomego udziału pań z PKGW, a ile infantylizmu?
Taki zestaw zdarzeń, jak wyliczony wyżej, to już chyba przedwyborcze pranie turbo?
Trzeci przykład.
Sołtys Starej Wsi zawiadamia o zwołaniu zebrania wiejskiego. Proponuje porządek obrad.
W porządku siedem punktów.
Cztery punkty techniczne: otwarcie zebrania, przedstawienie porządku obrad, wybór protokólanta, zakończenie zebrania.
Trzy punkty ważne: sprawozdanie z działalności Sołtysa i Rady Sołeckiej, informacje Wójta, dyskusja.
Mieszkańcy, tak naprawdę nie wiedzą, co będzie przedmiotem zebrania. Czego będą dotyczyć informacje Wójta. Przyjdą na zebranie nieprzygotowani. Nie będą zdolni w żadnej sprawie zająć stanowiska, podjąć uchwały, zgłosić wniosków. Sam porządek obrad eliminuje taką możliwość, ponieważ nie przewiduje nawet powołania komisji uchwał i wniosków.
Stąd też wydaje się brak w porządku obrad, sugestii składania wniosków i propozycji uchwał na piśmie.
Na temat informacji (wyjaśnień, sprostowań) przekazywanych przez wójta i jego zastępcę nie ma tu sensu się rozwodzić.
Mieszkańcy Starej Wsi, za pośrednictwem zaangażowanego w sprawy sąsiada, informacje na część interesujących ich spraw otrzymali już 02.04.2014 r. od kierownika referatu inwestycji Urzędu Gminy. Te informacje mogą być tylko źródłem irytacji mieszkańców, co dyskusję może czynić gorąca, ale tylko między mieszkańcami. Skończy się ona na niczym, bo nie powstaną w jej wyniku wnioski, opinie uchwały. I o to chodzi! Wójt nie będzie miał wiedzy o oczekiwaniach mieszkańców i za jakiś czas (oby to już nie był jego czas) przygotuje ankietę, „co jeszcze mógłby dać mieszkańcom, czego by jeszcze nie mieli”.
W ten sposób pozorując spełnianie wymogów formalnych demokracji, kreuje się bezradność mieszkańców. Kształtuje się wygodną dla rządzących świadomość, że nic się nie da zrobić.
Ja, jako człowiek wiary, wierzę w to, że jest inaczej.
Krzysztof Brański