Stara Wieś, to praktycznie drugie sołectwo po Nadarzynie z największą liczbą mieszkańców. Niestety jak dotąd w miejscowości tej, nie ma Orlika, czy nawet najmniejszego placu zabaw.
Dlatego mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce i próbują zorganizować miejsce na którym można było by zrobić boisko, czy właśnie plac zabaw dla dzieci.
Jak się okazuje, najlepszym na to miejscem, jest Wspólnota Gruntowa przy ul. Tarniny, ale formalności prawne z tym związane są zawiłe i powodują coraz to ostrzejszą dyskusję między samymi mieszkańcami.
Jeden z nich poprosił naszą redakcję o zamieszczenie listu otwartego, który zamieszczamy poniżej:
CHCEMY MIEĆ ...................., CZY WYSTARCZY?
W pierwszej kolejności odniosę się do pisma adresowanego przez Zastępcę Wójta Tomasza Muchalskiego do Rady Sołeckiej wsi Stara Wieś, a z którą dzięki stronie internetowej „starawies” mogą zapoznać się wszyscy mieszkańcy.
Znaczna część pisma (dwie strony) zawiera treści, albo dosłownie przepisane z ustawy z 1963 roku „O zagospodarowaniu wspólnot gruntowych”, albo treści zbliżone w brzmieniu do zapisów tej ustawy. W mojej ocenie ta część ma świadczyć o wysokiej komplikacji sprawy i tłumaczyć mieszkańcom, dlaczego do tej pory urząd, dosłownie nic w tej sprawie nie zrobił. Jeżeli czytający pismo miałby jakieś wątpliwości, że z uporządkowaniem sprawy wspólnot gruntowych Urząd Gminy Nadarzyn ma trudności, to na pewno jego przekonaniu ma posłużyć, zawarte w piśmie, widmo serii, jeżeli będziemy liczyć od 1963 r., zgonów uczestników wspólnot gruntowych we wsi Stara Wieś. Bo, co urząd wyda decyzję i ją doręczy to uczestnik wspólnoty (uprawniony) już nie żyje. Tyle tylko, że urząd, w sprawie wspólnoty gruntowej, żadnej takiej decyzji nie wydał, nie wiadomo, więc skąd praktyka, na którą się powołuje.
W naszej gminie nie znany jest chyba żaden przypadek uregulowania wspólnoty gruntowej w myśl przepisów przytoczonej ustawy z 1963 r. Każda osoba rozsądna wie, że sprawa wspólnot gruntowych, nie jest prosta.
Jak uczy mnie doświadczenie, wyjaśnienia Zastępcy Wójta Pana Tomasza Muchalskiego nigdy nikomu nic nie wyjaśniły. W tym wypadku technika zaciemniania istoty sprawy obszernym tekstem ustawy i powoływanie się na błędne źródło, jakim jest Wyrok Sądu Administracyjnego w Krakowie, rzekomo potwierdzający kierunek zamierzeń wójta, służyć ma również niewyjaśnieniu.
W całym piśmie o to chodzi, aby nikt w niczym się nie zorientował, niczego nie zrozumiał. W szczególności chodzi o to, aby nic nie zrozumieli faktyczni uczestnicy (właściciele) wspólnoty gruntowej, z dawna osiadli „starzy mieszkańcy” wsi Stara Wieś. I jeszcze chodzi oto, aby wszyscy mieszkańcy nie zdążyli zrozumieć przed zbliżającym się zebraniem wiejskim.
Pismo Zastępcy Wójta, jak rozumiem, jest reakcją, mocno spóźnioną, na uchwałę zebrania Wiejskiego wsi Stara wieś z 2012 r.(załączona poniżej). Mogę się jednak mylić, bo przecież może to być reakcja na inicjatywę „ chcemy mieć......”. To byłaby reakcja błyskawiczna, ale praktyka tego urzędu zna przypadki błyskawicznych działań, patrz procedura w sprawie warunków rozbudowy Hetmana, dokonana w trybie 24 godzinnym.
Przyjęta w 2012 r. uchwała.
„W celu ustalenia stanu prawnego gruntów położonych w Starej Wsi stanowiących wspólnoty gruntowe, oraz w celu ewentualnego, późniejszego podjęcia decyzji o przeznaczeniu tych gruntów, Zebranie Wiejskie wnosi o podjęcie przez Wójta Gminy Nadarzyn czynności związanych:
1. z ustaleniem wszystkich nieruchomości w Starej Wsi stanowiących wspólnoty gruntowe i określenie ich charakteru,
2. ze sporządzeniem projektu wykazu uprawnionych do udziału we wspólnocie gruntowej,
3. ze sporządzeniem projektu wykazu obszarów gospodarstw posiadanych przez uprawnionych i przysługujących im z tego tytułu udziałów we wspólnocie gruntowej.
Po wydaniu stosownych w tej sprawie decyzji przez Starostę Powiatu Pruszkowskiego, dokonanie przewidzianej prawem procedury informacyjnej, a następnie doprowadzenie do powołania Spółk”i.
Mamy zatem, dwie strony pisma pozbawionego innej, istotnej treści, niż zawarta w wyżej przytoczonej uchwale, oczekującej od wójta tylko wykonania obowiązku ustawowego.
Zjawiskiem osobliwym, jest pozostała, nieznaczna już część pisma, cztery ostatnie akapity i zdanie wprowadzające zaczynające się od słów „ A więc ustanowienie wspólnoty gruntowej........”
Żaden akt prawny nie udziela delegacji konstytutywnych organowi samorządowemu do ustanawiania bytu, jakim jest wspólnota gruntowa. Byty te powstały w zamierzchłych czasach a nazwy wspólnoty gruntowe zaczęto używać na przełomie IX i XX wieku. Jako pojęcie prawne wprowadzone zostało do systemu prawnego w okresie II Rzeczypospolitej.
Tak więc, wspólnotę gruntową mamy, albo nie mamy, a wójt nie może jej ustanowić, a tym bardziej znieść.
Zgodnie z decyzją Starosty Powiatu Pruszkowskiego Nr 5/04, z dnia 22.01.2004 r. (akt deklaratywny) „Nieruchomość położona we wsi Stara Wieś, gmina Nadarzyn w skład której wchodzą wymienione niżej działki (......) stanowi wspólnotę gruntową”, zatem nie jest to nazwa potoczna, jak próbuje sugerować Pan Muchalski.
Dalej Starosta wymienia osoby uprawnione do udziału we wspólnocie – 155 nazwisk.
Decyzja określa również powierzchnię gruntów stanowiących wspólnotę - 4,02 ha.
W tym momencie nie ma znaczenia czy decyzja została uchylona, czy nie. Nie znamy powodów jej zaskarżenia, i czy miało to wpływ na status nieruchomości. Radna wsi Stara Wieś nie udostępniła Sołtysowi i Radzie Sołeckiej, mimo licznych próśb, dokumentów związanych z przedmiotowym postępowaniem, w których przygotowaniu udział miał jej nieżyjący mąż.
Na szczególną uwagę zasługują kolejne tezy pisma, w których, w sposób kompletnie już niezrozumiały prowadzony jest wywód, że nieruchomość może być czymś innym niż jest.
Przypuszczam, że jest to próba wmówienia po raz kolejny, wszystkim mieszkańcom, i tym uprawnionym i tym nieuprawnionym, że jest jakaś inna „ścieżka” osiągnięcia celu niż procedowanie zgodnie z zapisami ustawowymi.
Pierwszą próbę prezentacji tego poglądu przez Zastępcę Wójta Pana Tomasza Muchalskiego na zebraniu sołeckim w ubiegłym roku, zabierając głos, skomentowałem, że jest to „ścieżka w kszoki” I tę opinię podtrzymuję.
Przytoczenie w piśmie Wyroku Sądu Administracyjnego w Krakowie z 23.02.2011 r., sygnatura: II S.A./Kr 1444/10, jako dowód potwierdzający możliwość przejęcia przez Wójta i „autorów petycji – chcemy mieć ......” nieruchomości przekracza granice kategorii klasyfikacyjnych jak wiedza, mądrość, rzetelność, uczciwość.
Akurat wyrok potwierdza, że nie ma „drugiej ścieżki” ani innej kolejnej niż wyznaczona ustawą 1963 r. o zagospodarowaniu wspólnot gruntowych.
Dla porządku i wiedzy wszystkich innych niż Zastępca Wójta i autorzy petycji, bo oni wydaje mi się, na argumenty są zaimpregnowani, postaram się rozczytać istotne aspekty wyroku, przedstawić sekwencję zdarzeń.
1. Grupa mieszkańców zwraca się do starosty o utworzenie spółki do zagospodarowania nieruchomości stanowiących wspólnotę gruntową położoną w ..........
2. Z kolei, powiadomiony o wszczęciu postępowania, Wójt Gminy, w której położona jest miejscowość ....... wystąpił do starosty o ustalenie, że nieruchomości te stanowią mienie gromadzkie.
3. Starosta odmawia uznania, że nieruchomości stanowią wspólnotę gruntową.
4. Upoważniony przez grupę mieszkańców sołtys złożył odwołanie od decyzji starosty do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
5. Samorządowe Kolegium Odwoławcze uwzględniło odwołanie sołtysa i uchyliło zaskarżoną decyzję starosty.
6. Wójt wniósł skargę na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie.
7. W odpowiedzi na skargę Samorządowe kolegium Odwoławcze wniosło o jej oddalenie.
8. Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził „ że kontrola sądowa zaskarżonej decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego nie stwierdziła, żeby ona - mimo niepełnego uzasadnienia – naruszała prawo w stopniu pozwalającym na uwzględnienie skargi” (wójta).
Tak więc, w konsekwencji, Wojewódzki Sąd Administracyjny uznaje, że nieruchomości w miejscowości .............. stanowią wspólnotę gruntową, a grupa mieszkańców uprawniona jest do utworzenia spółki do zagospodarowania nieruchomości stanowiących wspólnotę gruntową.
Pozostała treść sześciostronicowego wyroku zawiera wywody prawne, odnoszące się również do reprezentacji grupy mieszkańców (uczestników wspólnoty, uprawnionych), które w tym momencie, dla sprawy wspólnoty gruntowej wsi Stara Wieś nie mają znaczenia.
Ustawa z 1963 r. określone dobra gromadzkie wprost zalicza do wspólnot gruntowych Art.1, ust. 1, p.7., a inne nieruchomości stanowiące mienie gromadzkie podlegają również zagospodarowaniu w trybie i na zasadach określonych w tej ustawie. Art. 1, ust. 2, z wyjątkami, dla których trzeba skutecznie przeprowadzić dowód.
W drugiej kolejności odniosę się do „inicjatywy mieszkańców”, ale tylko po to, aby zwrócić uwagę na jej dziwną, nagłą zbieżność w czasie z pismem Zastępcy Wójta Tomasza Muchalskiego. W tę zbieżność, wydaje mi się, wplecione jest nic nie robienie Urzędu nakierowane na zagospodarowanie dóbr wspólnoty z naruszeniem prawa oraz chęć decydowania o wspólnocie gruntowej we wsi Stara Wieś, osób w żaden sposób do tego nieuprawnionych (inicjatorów petycji chcemy mieć .....).
Tak jak niektóre z moich wniosków są wynikiem wątpliwości i pytań tak w postępowaniu inicjatorów petycji, wydaje się, dostrzegalny jest zdecydowany zamiar niegodziwy. Dwa lata temu przekazałem sąsiadom, dzisiejszym inicjatorom – „chcemy mieć ....”, moje uwagi co do rozwiązania tej kwestii (poniżej jej fragment załączam).
„Co do przekazania mieszkańcom terenu pod boisko, który jest wspólnotą gruntową, to muszę wszystkich, którym się zdaje, że sprawa jest prosta, rozczarować.
W szczególności nie mogę zgodzić się z wpisem mieszkańca, który pisze o 50% większości mieszkańców, jako wystarczającej do przeniesienia własności wspólnoty na gminę. Na jakiej to niby podstawie szacowne 50% gremium mogłoby dokonać wywłaszczenia. Ja nie znam takich procedur i takiego trybu. Idąc tym tokiem myślenia każdy z nas mieszkańców mógłby się czuć zagrożony wywłaszczeniem na potrzeby drugiego z nas, który zorganizowałby 50% większość. Oczywiście to opis sytuacji absurdalnej, ale i przyczynek mojej wypowiedzi, jest, wydaje mi się, tej samej kategorii.
Wspólnota gruntowa ma swoich uczestników i do nich wyłącznie należy rozporządzanie tymi dobrami.
Aby dokonać rozporządzenia tymi dobrami, wspólnota musi się zebrać.
Najlepiej, gdyby wspólnota wyłoniła zarząd, który w jej imieniu dokona odpowiednich rozporządzeń.
Rozporządzeń może dokonać na różne cele.
Beneficjentem tych rozporządzeń może być gmina, a może być również stowarzyszenie, fundacja...
Aby uzyskać stan, w którym do rozporządzeń może dojść, trzeba znaleźć członków wspólnoty, doprowadzić do zebrania i dopiero po tym oczekiwać pomyślnych dla mieszkańców decyzji.
To jest zadanie dla wójta i jego urzędników, oczywiście przy zaangażowaniu w tę sprawę starostwa, bo tam znajduje wiedza z dokumentów. W Pruszkowie znajduje się również sąd wieczystoksięgowy z niezbędną, pomocną wiedzą z dokumentów.
Próby odnalezienia uczestników wspólnoty gruntowej były już podejmowane przez jednego z poprzednich sołtysów.
Gdzieś, w większości praca jego przepadła, bo wydaje mi się że, nie było silnej woli ze strony urzędu do wykonania zadań, które do niego należą, to znaczy wykonania wszystkich prac związanych ze zwołaniem uczestników wspólnoty gruntowej (zawiadomienia, ogłoszenia ....).
Mieszańcy SW, którzy w większości są przybyszami nie mają tu nic do powiedzenia. Nie nabyli w drodze kupna działek żadnej cząstki uprawnień do dóbr wspólnoty.
Starzy mieszkańcy, niektórzy z nich, takie uprawnienia posiadają z tytułu dziedziczenia, ale nie reprezentują wspólnoty gruntowej, z racji ich liczby, w zakresie rozporządzenia jej dobrem. Dlatego konieczne jest przeprowadzenie procedury zwołania uczestników wspólnoty we właściwym wymaganym prawem trybie.
Krzysztof Brański”
Przykład, którym ilustrowałem uzasadnienie mojego stanowiska wydawał się absurdalny. Teraz mam obawy, że taki scenariusz jednak jest w ogóle możliwy.
Mam wrażenie, że w sumie, pismo, i przytoczony wyrok dający akurat świadectwo dla innej rzeczywistości niż projektowana przez autora pisma, załączony na zasadzie, kto przeczyta wyrok, a nawet jak przeczyta to czy zrozumie i „inicjatywa mieszkańców obliczone są na to, że „ ciemny lud to kupi”.
Otóż ja, jako zaliczony przez Was do „ciemnego ludu” tego nie kupuję. Jako przedstawiciel tego „ciemnego ludu”, właśnie staram się, aby ten” ciemny lud” doznał iluminacji i nie dawał się pozbawiać w sposób bezprawny swoich praw i swojej własności.
W tym miejscu muszę zrobić jedno zastrzeżenie. Formalnie wspólnota gruntowa poprzez forsowane przez Was rozwiązanie nigdy nie przestanie istnieć. Ustawa przewiduje tylko jedną drogę ustania bytu, jakim jest wspólnota gruntowa – utworzenie spółki, uchwalenie statutu powołanie zarządu i w dalszej kolejności decyzje wspólnoty, między innymi takie, którymi mogą być zainteresowani wszyscy mieszkańcy wsi Stara Wieś.
Dlatego, jeżeli w Gminie Nadarzyn, lub gdziekolwiek, wystąpił przypadek jakichś rozporządzeń nieruchomościami wspólnot gruntowych, z naruszeniem ustawy z 1963 r. o zagospodarowaniu wspólnot gruntowych, to czynność przejęcia tych nieruchomości jest nieskuteczna i uprawnieni członkowie wspólnoty mają dobre prawo do odzyskania swojego mienia i ciągnięcia z niego przysługujących im pożytków.
Zaznaczenia tu wymaga fakt, iż inni przedstawiciele „ciemnego ludu”, ale uczestnicy wspólnoty gruntowej „starzy mieszkańcy” wsi, przychylnie ustosunkowali do oczekiwań mieszkańców wsi Stara Wieś, w tym również w sprawie przeznaczenia nieruchomości u zbiegu ulic Brwinowskiej i Tarniny na potrzeby wsi w zakresie oświaty, kultury, sportu i wypoczynku.
Na jednym z zebrań wiejskich w poprzedniej kadencji (jakieś 7 lat temu), chyba najliczniejszym, mieszkańcy, głównie ci „starzy”, uprawnieni, podjęli uchwałę o treści zbliżonej do przedstawionej w zdaniu wyżej, która oczywiście nie spełniała stosownych wymagań formalnych, ale była deklaracją ich dobrej woli. Dlatego po latach nic nie robienia urzędu, próba pozbawiania tych „starych mieszkańców” podmiotowości w tej sprawie i traktowanie „z buta” budzi mój i mam nadzieję, że może jeszcze innych mieszkańców, sprzeciw, choć w niczyim imieniu oprócz własnego nie chcę się tutaj wypowiadać.
I na koniec chcę się ustosunkować do wezwania mieszkańca gminy, do jawnego wypowiadania się w sprawie „petycji”, co niniejszym uczyniłem.
Jednak chcę zauważyć, że chyba jednemu z inicjatorów, jak i pozostałym, czy animatorom z jawnością w tej sprawie jakoś przestało być po drodze.
W pierwszej wersji petycji byliście podpisani z imienia i nazwiska. Nagle zniknęła pierwsza wersja, a kolejna podpisana jest „mieszkańcy wsi”.
Ja uważam takie postępowanie za przejaw manipulacji.
Jestem mieszkańcem wsi i jak możesz wnioskować z całego mojego wystąpienia pod Waszą inicjatywą się nie podpisuję, choć podpisuję się pod potrzebą mieszkańców, do której petycja się odnosi.
Tym bardziej krytycznie odnoszę się do waszego postępowania, bo nawołując do jawności cichcem, w skrytości, a uwzględniając rysujący się zarys scenariusza, może mógłbym dodać „wspólnie i w porozumieniu” próbujecie, omijając opinie innych forsować wątpliwy sposób postępowania. Tej jawności na pewno nie służy również wycinanie na zasadzie ostracyzmu osób z listy mailingowej, która właśnie miała służyć kontaktom i konsultacjom mieszkańców.
Wątpię, czy takie metody przysporzą Wam poparcie dla skądinąd dobrej idei, czy uzyskacie zaufanie ludzi, przeciwko którym wystąpiliście, a od których być może, zrealizowanie tej idei będzie zależało.
W każdym razie, kiedy tak czy inaczej, miejsce integracji mieszkańców w Starej Wsi powstanie, to czy do integracji w stwarzanych przez Was okolicznościach na pewno dojdzie? Chyba, że przewidujecie wyłącznie integrację wybranych.
Krzysztof Brański