W Polsce wciąż funkcjonuje kilkadziesiąt składowisk odpadów, które nie spełniają unijnych wymogów. Teoretycznie wszystkie powinny być już zamknięte i poddane rekultywacji. To jednak kosztowny proces, na który wielu gmin nie stać. Nie wszystkie są też przekonane, że składowiska rzeczywiście powinny zostać zamknięte. Sprawą zajmuje się NIK.
Obowiązkiem Polski jest wypełnienie dyrektywy składowiskowej. Chodzi o likwidację tych składowisk, które nie spełniają unijnych wymagań. Oblicza się, że w naszym kraju wciąż funkcjonuje ok. 30 takich miejsc. - Oficjalnie nie powinno ich już być - mówi dr Piotr Manczarski z Politechniki Warszawskiej. - Nie działa już zewnętrzny fundusz wspomagający ich likwidację. I mamy problem. Bo profesjonalne zamknięcie - a tylko takie pozwala uniknąć katastrofy ekologicznej - po prostu kosztuje.
O kwestii wciąż niezamkniętych składowisk dyskutowali zaproszeni do NIK eksperci. Specjaliści podkreślają, że problem ma obecnie przede wszystkim charakter finansowy. - Do 2010 r. zmagaliśmy się z brakiem uregulowań prawnych umożliwiających przymusowe zamykanie składowisk. Teraz funkcjonują już odpowiednie przepisy, co nie znaczy, że łatwo je wyegzekwować - tłumaczy prof. Marek Górski z Uniwersytetu Szczecińskiego. I podaje przykład art. 136 ustawy o odpadach. Zobowiązuje on gminy do utworzenia spółek z o.o., które będą się zajmowały składowiskami. Taki model działalności sprawdza się, gdy spółka zarządza czynnym składowiskiem, czyli takim, które generuje przychody. Jednak powołanie spółki w przypadku zamykania składowiska oznacza, że nie będzie ona miała środków potrzebnych na likwidację i rekultywację. Zamykane składowisko przestaje zarabiać. Z kolei bez powołania takiej spółki gmina również nie wygeneruje potrzebnych pieniędzy. Prof. Górski oblicza, że w tej patowej sytuacji może znajdować się nawet kilkadziesiąt gmin w całym kraju.
- W takiej gminie jak nasza wszystko rozbija się o pieniądze - mówi jeden z wójtów obecnych na panelu ekspertów w NIK. - Jeśli nie otrzymamy pomocy, to nie zrealizujemy zadania. Gdy powstawało wysypisko nikt nie przewidywał, że tak szybko trzeba będzie je zamknąć z powodu zmiany przepisów. A było potrzebne, żeby śmieci nie lądowały w lasach i rowach.
- Mamy dziś za dużo składowisk - uważa dr Manczarski. - Powstawały jak grzyby po deszczu, bo każda gmina chciała je mieć. Tylko mało kto myślał, że trzeba je będzie kiedyś zamknąć, a to kosztuje. I teraz mamy problem.
Eksperci są zgodni, że to dobry moment na kontrolę NIK. A ta właśnie rusza. O jej wynikach Izba będzie informować Sejm i opinię publiczną wiosną przyszłego roku.
źródło:nik.gov.pl