Historia nadarzyńskiego cmentarza sięga połowy XIX wieku. Ważnym i charakterystycznym dla tego miejsca elementem są wiekowe drzewa, które nie tylko latem dają cień odwiedzającym groby, ale również stanowią nieodłączną część tradycyjnego, polskiego krajobrazu. Okazuje się niestety, że nie dla każdego wysokie, piękne drzewa są ozdobą.
W najstarszej części cmentarza (tj. po lewej stronie obecnej głównej alei) dokonano, najprawdopodobniej w październiku ubiegłego roku, dwóch nieodwracalnych okaleczeń. W niewyjaśnionych okolicznościach w pniach dwóch starych ale zdrowych drzew zostało nawiercone po kilka otworów głębokości około 10 cm, poniżej wysokości kolan. Chodzi o kasztanowiec zwyczajny (Aesculus hippocastanum L.) oraz bez mała stuletni jesion wyniosły (Fraxinus excelsior L), rosnące – jeszcze do niedawna – niedaleko najstarszego na cmentarzu postumentu.
Niemożliwa jest teoria, która wskazywałaby na badanie wieku drzew, do wykonania którego potrzebny jest jeden, mały otwór na wysokości 1 metra. Jedynym możliwym wyjaśnieniem jest celowa próba otrucia drzewa przy minimalnych śladach zbrodni. W nawiercone otwory wstrzykuje się substancję o działaniu niszczącym rośliny czyli tzw. herbicyd, na przykład popularny Roundup, stosowany do zwalczania chwastów. Środek przemieszcza się do podziemnych części roślin i powoduje ich zamieranie, co po kilku tygodniach prowadzi do ich całkowitej śmierci. Pierwszym objawem jest żółknięcie i opadanie liści, co w okresie jesiennym trudne jest do zauważenia ze względu na naturalną zmianę kolorystyki. Ciekawy zbieg okoliczności.
Same nasuwają się pytania: po co lub dlaczego? Czy drzewa stanowiły zagrożenie dla otaczających pomników lub odwiedzających cmentarz? Raczej nie, jak widać na zdjęciu miały gęste, uformowane korony świadczące o dobrej kondycji. A może problematyczne było grabienie liści w okresie jesiennym? Niestety na to nic nie można poradzić, ale czy to powód do pozbywania się tak istotnego elementu krajobrazu? Pozbycie się drzew nie udostępni przestrzeni pod nowe nagrobki ponieważ usunięcie karp bez szkód dla okolicznych nagrobków jest niewykonalne. Nie przychodzi na myśl żaden inny pomysł. Ciekawe jest jednak to, że na wycięcie drzewa nie wymaga się w polskim prawie pozwolenia jeżeli udowodni się, że roślina była tak uszkodzona, iż zagrażała bezpośrednio życiu lub mieniu.
Jest jednak w naszej gminie osoba, która posiada odpowiednie kwalifikacje oraz wiedzę, aby zbadać zaistniałą sytuację. Znany od niedawna w Nadarzynie i okolicach dendrolog, jak sam mówi, walczy w ochronie wartościowych drzew naszej gminy. Nie zgłębiam dlaczego do walki zmotywowały go dopiero zmiany we władzach gminy, zwłaszcza przedterminowe wybory wójta.
Sprawa pozostaje nadal otwarta, drzewa jeszcze na cmentarzu stoją. Niestety, w tym roku nie dadzą już cienia odwiedzającym groby osobom. Czy może gminny Referat Ochrony Środowiska dysponuje jakąś wiedzą na ten temat i mógłby udzielić stosownych informacji?
Paweł Kaleta
P.S. Niektórym drzewom na nadarzyńskim cmentarzu niestety się nie udało, zwłaszcza rosnącym niedaleko kaplicy sośnie i modrzewiowi.