12 września 2015 roku na ulicy Rolnej w Kajetanach (Gmina Nadarzyn), doszło do zdarzenia w którym dwóch napastników (braci) dotkliwie pobiło przed sklepem mieszkańca Kajetan. Jak się okazało jednym z nich był były sołtys. W wyniku pobicia jak mówią świadkowie, ofiara musiała być reanimowana, a następnie przewieziona do szpitala w którym spędziła aż 9 dni.
O zdarzeniu zostaliśmy powiadomieni niedawno przez osobę, która chciałaby zachować anonimowość, a spowodowane to było zastrzeżeniami do czynności wyjaśniających prowadzonych przez nadarzyńską policję.
Osoba nas informująca była zdumiona faktem iż policjanci po udzieleniu wzorowej pierwszej pomocy poszkodowanemu, mimo iż świadkowie wskazali napastników, a także potwierdził to sklepowy monitoring, nie zdecydowali się od razu na ich zatrzymanie oraz przesłuchanie. Nasz informator miał również zastrzeżenia co do wycieku z komisariatu zeznań świadków, o których dowiedziała się do tego osoba nieuprawniona.
O zarzuty te zapytaliśmy Komendanta Policji Powiatowej w Pruszkowie, ale dowiedzieliśmy się tylko, że dotychczasowe czynności prowadzone w tej sprawie były zgodne z przepisami Kodeksu Postępowania Karnego, a osoba mająca wiedzę o nieuprawnionym dostępie do treści złożonych zeznań powinna niezwłocznie poinformować o tym fakcie Prokuraturę Rejonową w Pruszkowie, do której 1 października trafiły materiały z tego zdarzenia.
Cała sprawa ma też inny trochę zadziwiający wątek, ponieważ po złożeniu zeznań i zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa przez żonę ofiary, przypomniano sobie o wykroczeniu którego dopuściła się właśnie ona.
Sprawa dotyczyła zdarzenia z 9 sierpnia 2015 roku. Żona ofiary od dziecka ma przypadłość która objawia się w dość nieoczekiwanych momentach i tak też było tego dnia. Wezwano wiec karetkę pogotowia, ale zanim ta przyjechała objaw ustąpił.
28 września 2015 roku, a więc prawie dwa miesiące po tym zdarzeniu oraz kilkanaście dni po pobiciu męża i toczących się wyjaśnieniach, komendant komisariatu policji w Nadarzynie Witold Gołyński, wysyła do Sądu Rejonowego wniosek o jej ukaranie, za nieuzasadnione wezwanie pogotowia ratunkowego, a ściślej mówiąc: "wywołanie niepotrzebnej czynności fałszywym alarmem, wprowadzając w błąd załogę Pogotowia Ratunkowego co do stanu swojego zdrowia".
Już dwa dni później sąd przychyla się do wniosku uznają obwinioną za winną i nakłada na nią 500 zł grzywnę.
Dlaczego taki wniosek złożono dopiero dwa miesiące po zdarzeniu w trakcie czynności, której obwiniona wraz z mężem są ofiarami? Pewnie jak zwykle znajdzie się na to mało zaskakująca odpowiedź, ale takie zachowanie nie buduje zaufania do policji.