"PRZECHODNIU JEŚLIŚ CZUŁY UROŃ ŁZE ŻAŁOŚCI ALEXOWI 1994-2006" taką tabliczkę można znaleźć w lasku nieopodal ulicy Mszczonowskiej. Są też kamienie sugerujące grób, znicze i kwiaty. I rzeczywiście jest to grób tyle, że psa.
Na pozór rzecz błaha, można powiedzieć, że wręcz ekscentryczna, ale pomijając fakt grobu tak naprawdę pojawia się problem, co zrobić z naszymi pupilami, kiedy skończył się ich czas.
Cmentarze dla zwierząt to w Polsce raczej rzadkość, a ci którzy decydują się na takie rozwiązanie muszą za usługę sporo zapłacić.
Co w takim razie zrobić ze zwierzęciem, które towarzyszyło nam przez wiele lat i traktowane było prawie jak członek rodziny.
W takim wypadku, wiele osób decyduje się na pochowanie swoich pupili w przydomowych ogródkach, czy też tak jak tu w lesie. Okazuje się jednak, że taki postępek jest nielegalny i może skończyć się wysokim mandatem.
Polskie prawo w tym przypadku jest bezduszne i nakazuje zdechłe zwierzę utylizować.
Utylizację martwych zwierząt wymusza ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, oraz rozporządzenia ministra rolnictwa.
Tylko kto chciałby "utylizować" przyjaciela, z którym dzieliło się smutki i radości przez tyle lat? Już sama myśl o pupilu, który zostanie wrzucony do worka i pojedzie jakąś śmieciarką do spalarni, może być sporym przeżyciem.
Powstaje więc dylemat co jest ważniejsze, miłość do zwierzęcia, czy polskie prawo.