Od dwóch dni w gminie Nadarzyn zbierane są podpisy pod wnioskiem o odwołanie wójta i rady gminy, a jak się dowiedzieliśmy, ich ilość jest już praktycznie wystarczająca do przeprowadzenia referendum.
Do społecznego zrywu mieszkańców Nadarzyna poprowadziła wspólna sprawa - ochrona miejscowości przed degradacją.
Na stronie gminnej Nadarzyna można przeczytać, że Nadarzyn jest miejscem dla tych, którzy cenią sobie spokój i ciszę, bliskość malowniczych terenów zielonych i lasów. I w środku tej ceniącej sobie ciszę, spokój malowniczej na 4 tys mieszkańców miejscowości, lokuje się sortownie odpadów, której moce przerobowe mogą obsłużyć śmieci pochodzące od co najmniej 120 tys osób.
Jednym z głównych argumentów jakie podaje wójt i jego zastępca, jest to, że sortownia została umieszczona w sąsiedztwie oczyszczalni ścieków, a plan zagospodarowania przestrzennego na którym się znajduje, przewiduje usługi przemysłowe. Dodatkowo zastępca wójta winą obarcza samych mieszkańców, którzy jak mówi, wiedząc co przewiduje plan zagospodarowania przestrzennego budowali w okolicy domy.
Nie bierze się pod uwagę, że de facto oczyszczalnia służy tylko mieszkańcom gminy, nie stanowi takiego zagrożenia i nie ma z nią tylu problemów, co z przerobem 60 tys ton kompostu rocznie.
Ten fakt potwierdzają lekarze w swoim proteście, a chyba oni są bardziej kompetentni w tej materii, niż wójt który sprawę dezawuuje.
Trudno się dziwić, że my mieszkańcy Nadarzyna nie wierzymy w szczerość intencji wójtów, kiedy w skrytości, sortowni przerabiającej 1200 ton odpadów rocznie, wydaje się decyzje pozwalające na sortowanie 160 tys ton odpadów rocznie. Wiara zostaje tym bardziej zachwiana, gdy na światło dzienne wychodzą decyzje i można zobaczyć, jak i w jakim tempie niektóre z nich były wydawane.
Jak często się zdarza, aby decyzja była opiniowana i wydawana przez dwa organy w ciągu dwóch dni? Dlaczego wmawia się mieszkańcom, że przy tak wielkim rozroście firmy sortującej śmieci nie potrzebne są konsultacje społeczne?
Jak można się zorientować, mieszkańcy gminy mają już powoli dosyć, przepłaconych inwestycji, które pozbawione odpowiedniego nadzoru i odbioru w ciągu kilku lat nadają się tylko do remontu. Mają dość działań władz gminnych, które dość często nie służą mieszkańcom, a jedynie wąskiemu gronu ludzi bliskich władzy, między innymi wyjazdów integracyjno-szkoleniowych do pięciogwiazdkowych SPA, wycieczek zagranicznych np. do Dubaju.
Wójt Janusz Grzyb rządzi w Gminie Nadarzyn od 1998 roku i nie jest tajemnicą, że przez ten czas zdobył sporą rzeszę zwolenników. Jednak jak można zauważyć, w większości jest to klasyczny przykład osób, którzy mają bezpośredni interes w tym, aby trwać w dotychczasowym układzie władzy.
Przykładem na to mogą być, unieważnione po raz pierwszy w Polsce, wybory z 2002 roku. Mandat stracił wtedy wójt Janusz Grzyb, wszyscy radni oraz czworo radnych powiatu w Pruszkowie. Sąd udowodnił iż podczas wyborów doszło do wielu nieprawidłowości, a nawet fałszerstw. Członkowie komisji unieważniali głosy, przeprawiali protokoły, wydawali więcej niż jedną kartę do głosowania, a w spisie wyborców pojawiło się dodatkowo 500 nowych nazwisk. I to tylko niektóre z zarzutów (z postanowieniem i uzasadnieniem wyroku sądowego można zapoznać się w nadarzyńskim BIP-ie)
Już wtedy mimo kompromitacji władzy, elektorat wójta nie przejmując się udowodnionymi oszustwami stawił się do urn w pełnym składzie i ponownie wybrał wójta oraz radę w większości złożoną z jego komitetu.
Jak to zawsze bywa zawiediedli mieszkańcy swoją bierną postawą , "Bo i tak się nie uda", pozostali w domach .
Czy i tym razem tak będzie, że strach i egoizm wygra z obłudą i kłamstwem?
MAX |