Kilkanaście dni temu minęła rocznica tragicznych wydarzeń w Nadarzynie. Sprawcami wydarzeń z roku 1945, byli pijani żołnierze sowieccy, którzy zaatakowali milicjantów z posterunku Milicji Obywatelskiej w Nadarzynie.
Do tych informacji autor dotarł dzięki uprzejmości pana Artura Zybranta ze Stowarzyszenia Konserwatorów Czasu w Milanówku
A tak zachowało się to zdarzenie w pamięci mieszkańców naszej gminy.
Wojsko sowieckie, to tabory wracające z frontu. Kilkuset żołnierzy, może nawet blisko tysiąca i co najmniej kilkadziesiąt wozów z zagrabionymi łupami wojennymi, końmi, krowami, grabionymi również po drodze, stanęli na w Nadarzynie na popas. Zajęli księżą łąkę (dzisiejszy teren Świadków Jehowy) i dalej w kierunku kirkutu po obu stronach rzeki. Zła sława ciągnęła się za nimi od kilku dni. Opowieści ze środowego targu w Grodzisku, o wiecznie pijanych i aroganckich, albo prawdziwiej chamskich występkach na trasie od Sochaczewa i Błonia, dotarły do Nadarzyna bardzo szybko.
8 września, to była sobota, święto kościelne - Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, ale dzień raczej roboczy. W kościele odprawiana była suma. Na rynku w Nadarzynie, awanturowało się kilku pijanych Rosjan, wśród których był również oficer na koniu wymachujący pistoletem. Domagali się oni bimbru i mięsa. Kiedy ani w karczmie p. Czarneckiego, ani w sklepie p.Naziębłło nic nie dostali – padły strzały. Zareagowali na to przebywający w rynku milicjanci z nadarzyńskiego posterunku. Jeden z nich ściągnął Rosjanina z konia i doprowadzili go na posterunek. Reszta Rosjan pobiegła po posiłki. W ciągu kilku minut, kilkunastu z nich z dobytą bronią, otoczyło rejon siedziby posterunku (ten sam budynek co dzisiaj - został rozbudowany w latach 2000- tych). Próbowali oni zastraszyć milicjantów i domagali się wydania kolegi.
W tym czasie, komendantem posterunku był Czesław Kielczyk. W czasie najścia Rosjan, przebywał on przed posterunkiem na mostku nad rowem przy ulicy Warszawskiej – dzisiejszy wjazd w ulicę Sitarskich, wtedy nazywany cmentarną drogą.
Stanął on na przeciwko Rosjanina z którym zaczął się kłócić, by chwilę później chwycić za broń. Padły strzały, oba celne, ranni zostali obaj. Jednakże ranny Kielczyk zdołał wycofał się do budynku. Za nim wtargnęli jednak Rosjanie.
Jak widać, pamięć mieszkańców zachowała się dość dobrze i pokrywa się ona ze szczegółami zawartymi w meldunku wydziału śledczego.
Gorzej, bo różnią się relacje uczestnika obrony posterunku z innymi świadkami, co oczywiście wydaje się zrozumiałe. Akcja była gwałtowna, a kule latały. Nikt tego nie filmował, ani fotografował.
Z relacji wiemy, że tych strzałów padło więcej, a mimo to do akcji włączyli się również strażacy. Jeden z nich p. Stanisław Górski (późniejszy Naczelnik straży) na motorze pojechał po pomoc do majątku w Paszkowie, gdzie stacjonowało Wojsko Polskie. Drugi natomiast - Władek Naziębło z Błońskiej, rowerem ruszył do Komorowa, do drugiego miejsca stacjonowania naszego wojska.
Przybyłe oddział zatrzymał grupę nadal agresywnych Rosjan, trochę już przestraszonych wydarzeniami. Ciężko rannego Kielczyka opatrzono na miejscu (dr Wróbel), a następnie samochodem strażackim odwieziono do szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie, gdzie następnego dnia zmarł.
Po ok. 2 godzinach przybyli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa i NKWD z komendantury w Grodzisku Maz. Wydano rozkazy o natychmiastowym wyjeździe z Nadarzyna, tego dnia i następnego obóz opuścił Nadarzyn.
Rosjanie przejęli swoich i odwieźli ich prawdopodobnie do Grodziska, gdzie zostali podobno osądzeni. Według nie potwierdzonych informacji kilku z nich zostało skazanych na śmierć.
Możliwe, że informacja ta została celowo rozpuszczona, aby zatrzeć w pamięci to wydarzenie. Milicjanci z Nadarzyna zostali przesłuchani w tej sprawie przez UB i zobowiązani do milczenia. Kilku z nich w niedługim czasie przestało pracować w M.O. Relacja jednego z nich pochodzi z roku 1998
Czesław Kielczyk został pośmiertnie awansowany. Pochowano go na nadarzyńskim cmentarzu w głównej alei po lewej stronie, za grobowcem księży z naszej parafii.
Jego grób po wielu latach zaniedbań dziś jest otoczony opieką pani Zosi i innych mieszkańców i wygląda tak jak na zdjęciu.
Stowarzyszenie Przyjaciół Gminy Nadarzyn, wystąpiło formalnie do ks. proboszcza, o zgodę na sprawowanie opieki nad tą mogiłą.
Autor niniejszego artykułu prosi o kontakt w sprawie uzupełnienia być może niepełnej wiedzy i o zwrócenie uwagi w archiwach domowych na zdjęcia z pogrzebu. Powinni być na nich nadarzyńscy milicjanci na grobem.
Grób człowieka i pamięć o Nim, tym który stanął w obronie mieszkańców Nadarzyna i być może ich życia i mienia, zasługuję na wieczną pamięć.
Nadarzyn wrzesień 2014
Ryszard Zalewski
Kontakt 0 602 627 456
ryszard.zal.@gmail.com