150 lat temu……
Nowo odkrywane fakty z historii naszych okolic uprawniają nas mieszkańców Nadarzyna i okolic do odczuwania satysfakcji z postawy naszych Pradziadów, Dziadów z wypełniania obowiązków wobec Ojczyzny. Tak było też i w roku 1863. Dwa pięknie udokumentowane przypadki Łukasza Iwanowicza ze Strzeniówki i Pisaneckiego, a najprawdopodobniej braci Pisaneckich Aleksandra Konstantego i Idziego Stefana Henryka z Nadarzyna. W części dotyczącej naszych okolic wyglądało to tak.
Ówczesny Naczelnik powstania na województwo rawskie i warszawskie major, później pułkownik Ludwik Żychliński, Wielkopolanin, uczestnik wojny secesyjnej w Ameryce, polecił Apolinaremu Młochowskiemu (też nazwisko okoliczne, ale ród Młochowskich już dawno Młochów opuścił i może to być tylko przypadek) nadzór nad organizacją oddziałów ,,Dzieci Warszawskich’’. Używał też pseudonimu Małachowski. Oddziały te miały wyznaczone miejsce koncentracji, Młochów. W relacji z tamtego czasu opisane jest to tak:
„Pracując nad organizacją ,,Dzieci Warszawskich’’ uformował Żychliński nowy oddział rawski ze 160 koni pod dowództwem Sokołowskiego, którą to jazdę połączył z już działającą kawaleryją, powierzając dowództwo nad nią Pawłowi Gąsowskiemu (szlachcic z okolic Tarczyna) w nocy na 1 listopada postanowił Żychliński zaalarmować swoimi oddziałami równocześnie stacyje kolei żelaznej Pruszków, Rudę Guzowską, Radziwiłłów i Grodzisk, z których pierwsze trzy miały słabe tylko załogi. Jakoż jeden pluton jazdy zaalarmował Pruszków, położył pikietę moskiewską i ruszył śpiesznie na punkt zborny do Młochowa (przez Strzeniówkę i Nadarzyn - przyp. autora). Druga część kawaleryji powiatu rawskiego i warszawskiego napadła w nocy na 1 listopada na stacyję Ruda. Gdy atoli moskale zaparli się w budynkach i tam postanowili się bronić, oddział, zaniechawszy dalszej walki, ruszył ku Młochowu.”
Wysławszy naprzód na punkt zborny wszystkich oddziałów ,,Dzieci Warszawskich’’do Młochowa jeden pluton pod dowództwem porucznika Baczewskiego, a po jednym do Rud Guzowskiej, Pruszkowa i Radziwiłłowa z resztą oddziału ruszył P a w e ł e k (Gąsowski) na Grodzisk, gdzie stały 2 roty piechoty (ok. 500-600 żołnierzy) i secina (100 konnych) kozaków. Cicho i w porządku przejechali powstańcy przez miasto i podsunęli się pod dom zajmowany przez kozaków. Na odgłos strzału, którym porucznik Smoliński położył pikietę, warty przy szosie kolejowej i koło koszar odpowiedziały strzałami i w jednej chwili cały garnizon stanął na nogach. Piechota zamknąwszy się w koszarach, oczekiwała ataku, a kozacy poczęli strzelać przez okna, dach i drzwi stajni, lecz nikogo nie zranili, powstańcy natomiast zabili kilku kozaków wracających na odgłos walki z karczem. Gąsowski obawiając się ataku piechoty, której nie mógłby sprostać wobec niemożliwości rozwinięcia kawaleryji we wąskich uliczkach miasteczka, dał hasło do odwrotu i przez Radoń, Książenice ruszył oddział w porządku do Młochowa.
Po całonocnym marszu stanął Gąsowski z 220 koni nad ranem dnia 1 listopada w Młochowie, gdzie natknął się na pikietę kozacką kapitana Krasnowa; po daniu ognia pikieta pierzchnęła, chroniąc się do dworu, będącego niedaleko lasku. Natomiast rotmistrz Sokołowski ruszył z dwoma plutonami pod las, aby kozakom odciąć odwrót, a Pawełek z resztą oddziału uderzył na dwór. Śmiały atak przeraził moskali, że w bezładnym popłochu secina rzuciła się do ucieczki, uchodząc, gdzie ginęła z rąk żołnierzy Sokołowskiego. Krasnow sam w kilkanaście koni zdołał ujść ku Górze (Góra Kalwaria - przyp. Autora). Około dwadzieścia kozaków, pogubiwszy czapki i lance uchodziło do Warszawy, głosząc o tysięcznym oddziale Pawełka. W potyczce zginęło 23 kozaków, 7 wzięto do niewoli, ponadto koło Ojrzanowa znaleziono jeszcze 11 moskali rannych. Pościg za nieprzyjacielem trwał prawie półtorej godziny. Po stronie polskiej nie było zabitych, lecz zaledwie 11 rannych, między innymi podporucznicy Makarowicz i Bylicki. W tym samym dniu połączone oddziały ruszyły ku Pilicy.
Wcześniej jeszcze pod koniec września (30.09.1863) oddział porucznika wtedy, Gąsowskiego miał starcie pod Przypkami (3 km. od Młochowa). Opis tej potyczki cyt.:
„W kilka dni po powrocie w warszawskie, otrzymawszy do swoich stu koni 20 jazdy od Żychlińskiego, ruszył Pawełek z rozkazu tegoż do Grodziska po broń. Tymczasem moskale, dowiedziawszy się o tym ruchu, wysłali z Warszawy Zankisowa z 1 szwadronem dragonów, 1 dońców i tyluż czerkiesów, aby wracających z Bronia zaatakować. Równocześnie otrzymano wiadomość o dwóch innych oddziałach, maszerujących przeciw kawalerii powstańczej. Pozostało tylko jedno wyjście, aby wydobyć się z otoczenia; przeprawienie się przez Wisłę pod Górą. Forsownym marszem przybywszy do wsi Przypki, chciał Pawełek urządzić krótki odpoczynek, lecz nadbiegł Zankisow. Cofnięto się więc wzdłuż wsi między płotami i zabudowaniami gospodarskimi, lecz wyszedłszy w pole napotkano piechotę nieprzyjacielską. Nie mogąc się mierzyć z piechotą, rzucił się Pawełek na kozaków, a przełamawszy jej szeregi, wydobył oddział na czyste pole i rejterował ku lasowi, mając 11 zabitych i rannych. Przy przejściu mostku we wsi Pracach przyszło do ręcznego starcia na pałasze, w które moskale straciwszy wszelką nadzieję jakichkolwiek korzyści, odstąpili po ośmiogodzinnym boju, unosząc ze sobą20 zabitych i kilkunastu rannych. W starciu tym odznaczył się szczególnie dowodzący oddziałem adiutant Żychlińskiego, porucznik Paweł Gąsowski (Pawełek), rotmistrz Glogier, były wojskowy pruski, który poległ i Kochanowski, uczeń Szkoły Głównej, znakomitego męstwa młodzieniec.”
Wymienieni wcześniej;
Łukasz Iwanowicz urodzony w 1843 roku w Strzeniówce (ojciec Michał, matka Marianna z Flisów), zmarł w roku 1921 w Nadarzynie i jest pochowany na naszym cmentarzu. Od swojego ojca wiedziałem o tym, że powstaniec ze Strzeniówki miał bardzo uroczysty pogrzeb, z wszystkimi chorągwiami z kościoła cyt. Od rodziny Łukasza Iwanowicza wiem o tym, że ks. Czesław Maliszewski proboszcz parafii Nadarzyn 1918-1957 gdy dowiedział się podczas spowiedzi o przeżyciach powstańczych, zorganizował mu pogrzeb odpowiedni dla zasług żołnierskich z piękną przemową. Dobrze byłoby ustalić w jakim oddziale walczył Iwanowicz
Pisanecki; to jeden, lub moim zdaniem dwóch wspomnianych w dokumentach żołnierzy, ponieważ, jeden opisany jest jako poległy kapitan kosynierów w bitwie pod Ossą 10.VII.1863, syn Konsyliarza Medycyny i Chirurgii z Nadarzyna Józefata Pisaneckiego i Pauliny z Radyszkiewiczów, ur. 1838 b. - urzędnik drogi żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, a drugi Pisanecki opisany jest jako żołnierz, który umarł z ran odniesionych pod Piasecznem i w Piasecznie prawdopodobnie pochowany. Mam nadzieję, że uda się ustalić więcej szczegółów. Rodzina Pisaneckich trafiła do Nadarzyna z Humania (szlachta ze środkowej Ukrainy) przez Warszawę, gdzie Józefat ukończył studia medyczne. Zmarł w 1864 roku w Nadarzynie i tu prawdopodobnie pochowany na starym cmentarzu (przy plebanii). Ze źródeł archiwalnych wiadomo mi, że utrzymywał kontakty z Józefem Rudnickim, który za powstanie listopadowe otrzymał order Virtuti Militari.
Można śmiało postawić tezę, że powstańców z naszych okolic musiało być więcej ponieważ nazwiska poległych zesłanych żołnierzy Gąsowskiego brzmią swojsko: Malinowski, Majewski, Górski, z opowieści znam też historie rodzin z Młochowa - kolonii, Wólki Kosowskiej, Szamot (jedenastu zesłanych na Sybir). To, że dr Pisanecki służył pomocą medyczną wydaje mi się oczywiste, jak też zabranie praw miejskich Nadarzynowi, za coś musiało nastąpić. Wszystkie osoby mogące wnieść coś do uzupełnienia wiedzy o Powstańcach Styczniowych z Nadarzyna i okolic proszę o kontakt
Historia Nadarzyna to już 560 lat, trochę tej historii spróbowałem przybliżyć
W opracowaniu niniejszego tekstu korzystałem z dokumentów muzeum w Rapperswilu, opracowanie historyka tego muzeum Stanisława Zielińskiego z 1913 roku, Jerzy Golański dzieje Tarczyna, Wikipedia, Materiały własne.
Ryszard Zalewski styczeń 2013