Współczesne media są w dużej mierze są albo „zaprzyjaźnione” z władzą, albo „niewygodne” dla niej. Polaryzacja postępuje. Narastają konflikty i wzajemna niechęć. Ale są też miejsca, gdzie władza robi swoje, dziennikarze swoje i nikt do nikogo nie odwraca się plecami.
- Nie macie o czym pisać? Możemy wam podrzucić materiały do publikacji – tymi słowami burmistrz niedużego miasteczka na Lubelszczyźnie zareagował na artykuł dotyczący wynagrodzenia samorządowców w lokalnej gazecie.
Dziennikarz grzecznie podziękował za pomoc przy redagowaniu gazety i poinformował włodarza o tym, że redakcja poradzi sobie z wypełnieniem stron tygodnika.
Kiedy indziej, burmistrz innego samorządu wydającego pismo podporządkowane władzy pismo, zasugerował dziennikarzom, że chętnie będzie uczestniczył w spotkaniach redakcyjnych, pomoże wybrać interesujące tematy, podzieli się newsami, itp.
Nie wiem z czego wynika taki pęd do reporterki lokalnych włodarzy, ale te historie – czasowo rozłożone w odstępie kilku miesięcy - pokazują, że władza albo nie rozumie roli mediów, albo ma w sobie tyle buty, że jest traktuje dziennikarzy jak podległych sobie pracowników.
Dlatego z nieukrywaną przyjemnością wysłuchałem niedawno słów Andrzeja Czapskiego, prezydenta Białej Podlaskiej goszczącego w Poranku Radia Wnet. Samorządowiec odnosił się do tzw. afery taśmowej stwierdził, że „wszyscy obserwujemy to, co się nazywa deprawacją władzy” I dalej stwierdził: „Władza powinna być kontrolowana, dobrze że takie rzeczy są ujawniane. Jestem pełen zasmucenia, że władza tak się zachowuje”.
Dla jasności dodam, że Czapski, niezwiązany z żadną partią, choć od lat zyskuje poparcie niemal wszystkich środowisk politycznych w mieście.
Co najistotniejsze, prezydent Czapski, te słowa stosuje w praktyce. Wiem, bo sam wielokrotnie miałem okazję rozmawiać z nim. Czapski nie unika kontaktów z dziennikarzami. Zawsze odpowiada na pytania mediów konkretnie. Mierzy się z niewygodnymi pytaniami. Nie goni dziennikarzy nawet, kiedy dzwonią na jego komórkę podczas urlopu. Rozumie rolę mediów, a takie zachowanie to dzisiaj rzadkość.
Współczesne media są w dużej mierze są albo „zaprzyjaźnione” z władzą, albo „niewygodne” dla niej. Polaryzacja postępuje. Narastają konflikty i wzajemna niechęć. Ale są też miejsca, gdzie władza robi swoje, dziennikarze swoje i nikt do nikogo nie odwraca się plecami.
Artykuł stanowi przedruk z portalu www.pogotowiedziennikarskie.pl
autor: Tomasz Nieśpiał