Od dziś możemy mówić o sporej rewolucji w ortografii języka polskiego. Mimo, że zmiany są tylko trzy, ortografia znacząco się uprości. Zadecydowano, że z języka polskiego znikają litery "ó", "rz" i "ch" a w ich miejsce, wejdą tak samo brzmiące fonetycznie "u", "ż" i "h".
Zmiany podyktowane są coraz większą ilością uczniów ze skłonnością do dysekcji w tym dysortografii. Oblicza się, że już 15% dzieci ma trudności w pisaniu, przejawiającym się popełnianiem różnego typu błędów, w tym ortograficznych. W niektórych rejonach Polski, ten problem ma nawet co szósty uczeń.
Jak wiadomo z podobnym problemy boryka się urzędujący prezydent, którego "bulu" było szeroko komentowane w środkach masowego przekazu. Możliwe, że zmiany podyktowane są również tym względem.
Początek nowej zmian datowany jest na dzisiaj, jednakże tak naprawdę rozpocznie się on dopiero od 1 września. Okres pomiędzy zarezerwowany jest dla nauczycieli, którzy muszą zaznajomić się z nową reformą oraz wydawców, którzy nowe zmiany muszą wprowadzić do podręczników.
Zarówno matury, jak i inne egzaminy do 1 września sprawdzane będą jeszcze na starych zasadach.
Zaproponowanych zmian w ortografii było dużo więcej, np. chciano zastąpić litery "ą" i "ę" na "om" i "en" (dąb - domb), jednakże zmieniały one fonetyczne brzmienie słów i nie zdecydowano się na tak radykalne posunięcia.
Zastanawiano się również nad wycofaniem litery "z" z "cz" i "sz", np. szkoła byłaby "skołą", a może nawet "skołom", ale stwierdzono, że byłoby to cofnięciem się do XII wieku, w którym Polacy przejęli alfabet łaciński, właśnie bez tych spółgłosek.
Nowym problemem mogą być za to imiona, np. Grzegorz, czy Marzena, ale autorzy nowej ortografii zostawiają już to do decyzji samym zainteresowanym, czy chcą zmieniać dokumenty i być "Gżegożami", czy też "Mażenami". Na pewno rodzice decydując się na takie imiona dla swoich nowo narodzonych dzieci będą musieli wypełniać wnioski już po nowemu.
A zatem nie pozostaje nic innego jak pżyzwyczaić się do nowych słuw i zapomnieć o starych pżyzwyczjeniah.