Część II kroniki obozowej z 1963r. /Pisownia orginalna/
28-VII-1963r Niedziela . Siódmy dzień obozu
Pobudka , mycie, sprzątanie, śniadanie i oczekujemy rodziców. Czas wolny od zajęć. W tym czasie wybieramy się na rybki. Chłopcy zrobili wędki, dość pomysłowo, za żyłkę służy dratwa, a za haczyk zakrzywiona szpilka. Ciekawe czy coś złapią?
Jeszcze chwila oczekiwań i już są rodzice. Wszyscy idziemy na górę do obozu. Pan Jadczak pierwszy zdobywa górę, co do niewiast to wchodzenie idzie bardzo słabo. Lecz to wszystko dla sportu „ Dobra woda nie zaszkodzi, dobra góra dobrze robi”. Była też kąpiel, przy starym młynie, mężczyźni się kąpali, niewiasty jak zwykle są delikatne i nie chcą używać kąpieli, po za panią Jadczak.
Zupa obozowa wszystkim smakowała, najbardziej rodzicom, bo przecież gotowali ich synowie. Pochwała rodziców była dla nas bardzo dobra, byliśmy dumni, że umiemy tanio i smacznie gotować, a w niedługim czasie, dorównamy rodzicom szczególnie mamusiom w gotowaniu.
Pożegnanie i wyjazd rodziców do domu. I tak minął następny dzień obozu.
29-VII-1963r. Poniedziałek. Ósmy dzień obozu.
Po niedzieli trochę zaspaliśmy jak to zwykle bywa przy poniedziałku. Rozpoczynamy nowy tydzień apelem porannym i hymnem harcerskim. Decyzją dh. Oboźnego na obiad gotujemy kapuśniak, jednak ktoś zapomniał o occie i cukrze i tak się ugotował kapuśniak, który wszystkim smakował, że aż się nie chciało jeść.
Alarm, (ostre pogotowie) wzywa trąbka oboźnego. Wszyscy biegną na miejsce alarmu w odległości 100m od obozu. Komendant odczytuje rozkaz, same nagany zastępowym i całej drużynie, za słabe wykonywanie rozkazów itp. Pochwał nie ma żadnych. Rozkazem mianujemy na kwatermistrza obozu byłego dh. Krzysztofa B., który ma przyjechać dzisiaj, wiec wszyscy oczekujemy. No i nareszcie jest (gratulacja). Przywiózł nam przykrywki, pokrywki itp., żeby nam się nie kurzyło w garnki. Wiadomo kwatermistrz ma głowę na karku i o wszystkim pamięta. Przed kolacją komenda wybrała się w teren odległy 3 km. Do wsi Szczypiorno, dla zorientowania terenu i kupno mleka.
I tak mija , apelem dzień obozowy do następnego. Pa-pa.
30-VII-1963r. Wtorek . Dziewiąty dzień obozu.
Zaczynamy budowę szałasu na sprawność, wykonuje zastęp I „Orłów”, zastęp II „Sokołów” nam gotuje. Pogoda przejściowo słoneczna , chłodniej. Humory mamy świetne, wszyscy czują się dobrze- nie ma chorych , są tylko zdrowi. Apetyty wszystkim dopisują. Obiad trochę przedłużony, zamiast w godz. 13.00-14.00 był 15.30-16.30, lecz kolacja zgodnie z regulaminem.
Szkolenie –powtórzenie materiału przerabianego przez dh. Oboźnego na stopnie i sprawności. Egzaminował dh. Komendant i oboźny. Najlepiej wypadł dh. zastępowy Waldemar P., najgorzej dh. Jerzy P. po tym krótka musztra harcerska, prowadzi dh. Kwatermistrz. I tak minął dzień. Ale! Przepraszam jeszcze była wesoła zabawa – gra w ubijaka tyłkowego, która upłynęła bardzo wesoło. Dobranoc.
31-VII-1963r.Środa. Dziesiąty dzień obozu.
Najgorsza noc obozowa, deszcz leje, wyładowania atmosferyczne, aż strach pomyśleć co przeszło. Namiot Komendy cały był w wodzie, szczególnie tam gdzie były nogi, chociaż nic dziwnego bo wymyły się. Komendzie nóg nikt nie sprawdza, czy czyste, czy brudne. Koce częściowo zamoczone. Ale już rano pogoda się poprawiła i wszystko zmoczone nam wyschło. Gorzej było ze śniadaniem, gotowało się od godziny 7.300 do 11-tej z powodu mokrego drzewa i słabego nadzoru ze strony oboźnego. Nap. Woda była przyniesiona w ciągu 1 godziny (do wody 300m). Mycie 1-go garnka, 1 godzina , reszta to gotowanie. Apel poranny opóźniony, pobudka opóźniona 15 min. Obiad opóźniony 2 godziny. Wstydźcie się druhowie zastępowi i oboźny za takie opóźnienia iż zaszła konieczność dla pamięci umieścić to wszystko w kronice. Za co Drużyna otrzymała na apelu wieczornym surową naganę, na Dobranoc.
1-VIII-1963r. Czwartek. Rocznica Wybuchu Powstania Warszawskiego. 63 dni walki z okupantem.
Noc nasza minęła pod znakiem śpiącej warty, dlatego , że została skradziona flaga masztowa (biało –czerwona). Warta po prostu spała. Dzień minął pod znakiem smutnym i na poszukiwaniach winowajców kradzieży. Apel poranny odbył się bez hymnu i tp. Po całodziennym szukaniu – winowajców nie znaleziono. W związku z tym wypadkiem Komenda zarządziła ostre pogotowie, co do wart nocnych, a mianowicie oprócz warty harcerzy, dyżuruje trzecia osoba z Komendy Obozu, jako dowódca warty, który odpowiada za wartę. Wieczorem obchód terenu wsi przez dh. Komendanta i oboźnego i dochodzi godzina apelu wieczornego, również bez hymnu, lecz z uczczeniem rocznicy Powstania Warszawskiego i odczytaniem rozkazu przedstawiający przebieg Powstania Warszawskiego. Ostry dyżur warty przez całą noc.
2-VIII-1963r. Piątek Dwunasty dzień obozu.
Jak zwykle dzień przeszedł pod znakiem słonecznej i upalnej pogody, temp. 30°. Apel z powodu założenia nowej flagi, odbył się opóźniony . humory od razu się wszystkim poprawiły, że wisi nasza Polska Bandera obozowa. Nadchodzi obiad, który najlepiej chyba wszystkim smakował (mięso było częściowo nie zjedzone). Po obiedzie moc przygód i wrażeń, po przez gry i zabawy. Początek szkolenia, musztra padnij !, powstań!, aż dh. Krzysztof Ch. Się rozpłakał padając na dh. Józka Z., który był przed nim. Następnie zabawy w ubijanego itp. Czas minął szybko i nadszedł wieczór, który przypomina nam czas do snu, aż do następnego dnia.
3-VIII-1963r. Sobota. Trzynasty dzień obozu.
Pogoda dopisuje 35° w cieniu- upal trudny do zniesienia, chłodzi tylko kąpiel w rzece Wkra.
Wszyscy doskonale się czują , nie ma chorych. Dni są zawsze wesołe i przyjemne, czas wesoło płynie z piosenka na ustach. Nasz kwatermistrz dh. Krzysztof B. kuchnią się zajmuje , a dh. Oboźny Edek J. rozkazami i komendą mu wtóruje. Komendant tylko chodzi i pokrzykuje, tu bałagan, tam zupa niedogotowana, papierki proszę pozbierać i do kąpieli się rozbierać. A potem wszyscy odpoczywamy, trochę szkoleniem i musztrą przeplatamy. Dzień szybko zszedł, cisza nocna, czas już spać. Tak mniej więcej bywa w naszym harcerskim obozie. Warto dodać spotkanie w Nowym Dworze u zegarmistrza, który zreperował zegarek bezpłatnie, za co należy się duże uznanie i podziękowanie temu człowiekowi. My ze swej strony postaramy się przesłać podziękowanie.
Wieczorem odbyło się ognisko harcerskie.
4-VIII-1963r. czternasty dzień obozu.
Najazd rodziców do naszego obozu. Nie zdążyliśmy zjeść śniadania , a tu już są goście, B Łukasiewicz ze swoja żoną (Instruktor świetlicy w Nadarzyn) na motorze. W godzinę później zjechała cała gromada. Dzień upłynął pod znakiem czasu wolnego od zajęć i przyjemnej kąpieli.
Upał trudny do zniesienia 35° w cieniu. Zupa gotowana przez zastęp „Orłów” pseud.”Tygrysy” , smakowała doskonale rodzicom. Po obiedzie czas wracać rodzicom do domu, krótkie pożegnanie i życie obozowe wraca do normalnego życia obozowego. Apel wieczorny daje znak, że kończy się czternasty dzień obozu. Czuwaj!!
5-VIII-1963r. Poniedziałek. Piętnasty dzień obozu.
Jak zwykle w poniedziałek zaczyna się tydzień, pobudka, apel i śniadanie, nie wyszło tak jak należy wg. Regulaminu. Za co cała drużyna o godz. 12.00 melduje się przed Komendantem w pełnym umundurowaniu z plecakami do raportu karnego.
i tak nadeszła godzina, która zlikwidowała obóz, w ciągu pół godziny ma być wszystko rozłożone w najlepszym porządku. Była to próba na sprawności harcerskie. Najlepiej spisał się dh. Zastępowy Józef Z., dh. Antoni H. i Tadeusz T.
Po obiedzie, życie płynie w naszym obozie wesoło, szkolenie, gry i zabawy aż do kolacji. Po kolacji już wiadomo, mycie, apel, uczymy się piosenek i cisza nocna.
Tego dnia tak nie było. Apel był zrobiony o godz. 21.30 w najlepszym porządku. I masz ci los, po apelu, ktoś z naszych nie podam nazwisk, urządził sobie trzepanie kocy, przez co apel został unieważniony i powtórzony ponownie o godz. 22-giej. Wydarzenie takie jest niedozwolone i bardzo rzadko spotykane w Harcerstwie.
6-VIII-1963r. Wtorek. Szesnasty dzień naszego obozowania w Górach Markowych nad rzeka Wkrą.
Chłopcy uczą się samodzielności, to bardzo dobrze wpływa na ich rozwój, potrafią rozumieć co to jest praca i umieją szanować ciężką pracę rodziców. Dyscyplina jest niezawodna i bardzo potrzebna w młodym wieku. A nie tak jak wypowiedziała się jedna z matek, że wysłałam syna na obóz po to, by mógł się wyspać, bo w domu ciągle śpi. Dzień mija pod znakiem dobrym. Wszyscy czują się doskonale. Pogoda dopisuje 35° w cieniu. Gry i zabawy są wesołe, tak i my bawimy się wesoło (walka poduszkami i kocami).
Szkolenie idzie dobrze, druhowie poznają tajemnice terenoznawstwa i topografii.
Tak minął dzień obozowy.
7-VIII-1963r. Środa. Siedemnasty dzień obozu.
Życie płynie wesoło, jedzenie bardzo dobre, nic się nie marnuje, pomimo że co dzień, pełne wiadro odsyłamy do pracownika leśnego dla trzody chlewnej. Świadomy harcerz tak postępuje.
Dzisiejszy dzień był bardzo wesoły i pracowity, szkolenie prowadzone przez dh. Kwatermistrza Krzysztofa B. (terenoznawstwo i azymuty) w terenie wypadły dobrze. Orientacja harcerzy ze szkoleń na ogół dobra. Pogoda dopisuje 30° w cieniu (upał i jak zwykle kąpiel).
Wieczór nadszedł niespodziewanie i zmienił się dużą ilość burz i wyładowań atmosferycznych, że z ledwością zdążyliśmy zrobić apel. Deszcz lał jak z cebra, jednak nasze namioty wytrzymały. To jest drugi deszcz podczas naszego obozowania.
Humor na wesoło dh. Józefa Z. o naszym obozie i życiu.
W jednym garnku się przypala. W drugim garnku się gotuje. A nasz oboźny się maluje.
Marek R. płacze, Krzysztof Ch. zdycha. A komendant kisiel wpycha. Antoni H. nam choruje, a Jerzy P. garnki nam szoruje.
Dalszy ciąg Auror nie zdążył napisać , bo obiad zaczął wpychać. Po obiedzie zajęcia, że aż dostał kręćka. Głowa nie odpowiada, bo za dużo zjada.
8-VIII-1963r.Czwartek. Osiemnasty dzień obozu.
Choruje nam dh. Oboźny, na zęby prawie całą noc nie spał. Rano dh. Komendant z chorym udał się do lekarza, gdzie na szczęście udało się jak najlepiej, ząb wyrwany i po bólu. Dzień pochmurny, temperatura około 24°, jak zwykle po deszczu. I znów szkolenie , drużyna na gwałt przygotowuje się do biegu młodzika i sprawności, bo za kilka dni koniec obozu. Obiad w przyspieszonym tempie, nadchodzi burza jakiej jeszcze w tym roku nie było. W obozie ostre pogotowie, umocnienie namiotów i ledwo zdążyliśmy, wszystko uporządkować, a tu jak nie huknie i ogromna ulewa i wiatr. O mało nam nie porwało namiotów. Musieliśmy wszyscy trzymać. Deszcz padał około dwóch godzin, woda strumieniem płynęła z góry do rzeki. Dzień ten był bardzo pracowity w naszym obozie.
9-VIII-1963r.Piątek. Dziewiętnasty dzień obozu .
Godzina 2-ga w nocy, , sygnał trąbki wzywa na ostry alarm nocny. Harcerze podrywają się ze snu bez hałasu i rozmowy. Szybkie pakowanie plecaków i zbiórka na placu apelowym. Wymarsz na czele z dh. oboźnym w kierunku ukrywającego się nieprzyjaciela. Po drodze forsowanie rzeki Wkra (przejście w bród). Wszyscy zdążyli na czas, przy małych odchyleniach u niektórych harcerzy i za małą godzinkę około 3 ciej w nocy wszyscy śpią kamiennym snem, jak by nic nie zaszło.
Rano kuchnia nasza szwankuje ze względu na pochmurno - deszczową pogodę i zmokniętego drzewa na opał. Musieliśmy śniadanie zjeść zimne: mleko i bułki z masłem. Obiad się poprawił, deszcz nie pada, są małe przejaśnienia. Odwiedziła nasza obóz grupka ludzi, którym bardzo podobało się rozłożenie obozu i namiotów, oraz naszego szałasu, który budowali wszyscy harcerze. Wszyscy na gwałt uczą się na stopień harcerski.
Nadchodzi godzina szczytu. Bieg harcerski na stopień Młodzika.
Godzina 16.00 wyruszają: pierwszy patrol dalej następni. Przy egzaminowaniu biegu byli obecni na swoich stanowiskach.
Przeszkoda I przyboczny (młodz.) Edward J., przeszkoda II, przyboczny (młodz) Krzysztof B., przeszkoda III drużynowy Leon Giżycki.
I tak wieczorem zakończył się bieg harcerski z wynikiem dobrym. Wszyscy zdali, po za małymi niedociągnięciami z wiadomości o Polsce i alfabecie morsea. Wieczór ten był wyjątkowo wesoły. Ze śpiewem, humorem na wesoło upłynęła ostatnia noc obozowa. Jaka? Proszę zajrzeć do następnej strony…….
10-VIII-1963r. Sobota. Ostatni dzień obozu.
Godzina 5 rano, cos się zrywa, coś się budzi – to nasi harcerze pamiętają o zielonej nocy. Choć przespali to nie szkodzi, lecz i rano malowań dokonali. Pasta do zębów nie schodziła z rąk. Dh. Komendant na ten widok uciekł, dh. Kwatermistrz do namiotu dał nura i zasznurował się. Najwięcej ucierpiał dh. Oboźny, malował się z chłopakami zawzięcie, niestety był najwięcej wymalowany na kolor biały. Pozostali średnio na jeża. I tak wesoło minął ranek. Apel poranny jeszcze bardziej uprzyjemnił czas, odczytaniem rozkazu o likwidacji obozu i odjazdu do domu, oraz serdeczne słowa dh. komendanta i podziękowanie za pobyt i pracę na harcerskim obozie .
Obiad upłynął bardzo szybko i nadszedł czas likwidacji obozu. Praca została podzielona na zastępy, tak że szybko i sprawnie nastąpiła likwidacja obozu i zaprowadzenie jak najlepszego porządku po obozie. Nie chcę chwalić tu chłopców, lecz porządek pozostawili jak najlepszy, bez żadnego znaku, że był tu obóz. Za wyjątkiem szałasu, który pozostał przeznaczony dla turystów. Złożyliśmy serdeczne podziękowania pracownikowi leśnictwa, pracownikowi sklepu w Goławicach i poczty. Chłopcy swoim zachowaniem podczas całego pobytu na obozie dali dla miejscowego otoczenia , jak najlepszy przykład, a szczególnie dla miejscowej młodzieży . Bardzo jestem z tego zadowolony i życzę na przyszłość dobrych wyników.
Odjazd . Nadszedł czas odjazdu, pożegnanie się z terenem i ze wszystkim co otaczało nasz obóz. Chwila załadowania sprzętu na samochód i odjazd do Nadarzyna. Trochę było szkoda chłopcom już odjeżdżać, chcieli jeszcze pozostać, lecz czas ucieka i za kilkanaście dni szkoła na nas czeka. Przyjazd do Nadarzyna nastąpił o godz. 22.30 w nocy, rodzice czekali już od paru godzin, nie mogąc doczekać się na nasz przyjazd. Jednak wszyscy powrócili szczęśliwie, uśmiechnięci, wypoczęci i gotowi do pracy w domu. Pokazać czego się nauczyli na obozie , a mianowicie: gotować dobre zupy, porządkować łóżka, prasować, prać itp. Tak minął czas obozowy w Pomiechówku nad rzeką Wkrą. Czas , który sprzyjał nam słońcem i upałem, a noc gwiazdami i szumem pięknej rzeki.
Na tym kończę sprawozdanie z przebiegu tegorocznego obozu harcerskiego Nadarzyn w Pomiechówku . Życzę do następnego roku wiele przygód, dobrej nauki w szkole i spotkania się w gronie jeszcze większym na przyszłym obozie harcerskim.
przypominam , że tegoroczny obóz był dość młody i był potraktowany jako obóz harcerski szkoleniowy z następ. progr.:
1. Mundur i odznaki harcerskie, krzyż, stopnie, lilijka, funkcje.
2. Nauka o Polsce, co to jest Harcerstwo (wszystko o harcerstwie)
3. Musztra harcerska, sygnały i znaki gwizdkiem i ręką.
4. Terenoznawstwo, kompasy itp.
5. Mapa i jej tajemnice, znaki topograficzne itp.
6. Ratownictwo (pierwsza pomoc).
7. Łączność – sygnalizacja (alfabet morsea)
8. Węzły i ich zastosowanie (prawo i przyrzeczenie)
9. Znaki patrolowe
10. Likwidacja obozu / Wszystko zostało zrealizowane
Wszyscy piszemy o naszym obozie.
Obóz mi się podobał, dlatego że się nauczyłem samodzielnego życia, być zaradnym. Józef z.
Obóz mi się podobał, dlatego że nauczyłem się być zaradnym, samodzielnego trybu życia, być odważnymi gotować samemu zupy, aby rodzice byli zadowoleni z tego co się nauczyłem na obozie. Antoni H.
Obóz mi się podobał. Waldemar P.
Obóz mi się podobał bo nauczyłem się samodzielności. Tadeusz T.
Obóz mi się podobał. Marek R.
Obóz mi się bardzo podoba, chciałbym pojechać na więcej takich obozów. Krzysztof Ch.
Obóz bardzo mi się podobał, dlatego , że nauczyłem się być zaradnym i samodzielnym Jerzy P.
Tegoroczny obóz harcerski wypadł na ogół dobrze. Wszyscy są zadowoleni. Pogoda nam sprzyjała. Zajęcia były realizowane zgodnie z porządkiem dnia i regulaminem. Zrobiliśmy bardzo dużo jak na młodych chłopców, aż za dużo. Zapoznali się wszyscy z tematyką o harcerstwie i innych wiadomościach potrzebnych w pracy w harcerstwie. Nauczyli się samodzielności i porządku wokół siebie, nauczyli się gotować i dyscypliny obozowej, która jest bardzo potrzebna młodym chłopcom w życiu codziennym. Jestem z tego bardzo zadowolony, że nauka poszła nie na marne. Mogę śmiało wyróżnić niektórych dh. za pracę, a mianowicie: dh. zastępowego Józefa Z., jako postępowy i bardzo dobry harcerz. Realizował wszystkie zadania i z uśmiechem na ustach pokonywał wszelkie trudności. Zasługuje na wyróżnienie dh. Waldemar P. , zastępowy na jego młody wiek i chęć do pracy, którą pokonywał należy się też wyróżnienie. Dh. Antoni H. bardzo młody i wesoły, umie głośno śpiewać na apelach porannych i wieczornych, oraz wykazał chęci do pracy i samodzielnego życia. Wykazali się chęcią do pracy i zachowaniem wszyscy pozostali harcerze, których nie sposób opisywać ze względu, że pracowali wszyscy jednakowo i dali z siebie bardzo dużo.
Należy się serdeczne podziękowania dh. kwatermistrzowi Krzysztofowi B. za dużą pomoc w przeprowadzeniu szkolenia obozowego i wychowaniu naszych harcerzy.
Należy się też serdeczne podziękowania dh. oboźnemu Edwardowi J. za wywiązywanie się ze swojej funkcji i stałej pomocy, zastępstwa podczas mojej nieobecności, pomocy w zaprowiantowaniu i przeprowadzeniu szkoleń obozowych. Był zawsze ze mną w kontakcie i służył pomocą.
dziękuje wszystkim i życzę dalszego umacniania naszych szeregów harcerskich. Czuwaj Komendant Obozu Leon Giżycki.
Uwaga: Druhowie: oboźny Edward J. i kwatermistrz Krzysztof B. nie mieli życzenia dokonać wpisu, co myślą o naszym obozie harcerskim. Bardzo szkoda. Może ich wypowiedzi by były cenne na przyszłość.
Kronikarz obozowy na tym kończy sprawozdanie z obozu harcerskiego w Pomiechówku 1963r. Czuwaj.