W Milanówku, mieście liczącym niemal 17 tysięcy mieszkańców, dzieje się ostatnio coś niepokojącego. Roszady wśród kierowników referatów, śledztwo w sprawie przekroczenia kompetencji przez burmistrza oraz nowy Statut Miasta, który od samego początku stanowił kpinę z mieszkańców oraz samych radnych. Szczególnie tych w opozycji do burmistrza.
Mieszkańcy różnych miejscowości, rozsianych po całej Polsce, wielokrotnie dochodzili swoich praw w kwestii opłat za dostęp do informacji publicznej. I wygrywali. Nie każdy wie, że jest ona bezpłatna i tylko w przypadku, gdy występuje konieczność przekształcenia lub zmiany sposobu jej udostępnienia, istnieje możliwość obciążenia wnioskodawcy kosztami. Mimo tego, do tej pory na stronie BIP miasta Milanówka, można znaleźć zarządzenie o wysokości opłat za udostępnianie informacji publicznej (Zarządzenie nr 41/VI/2012). Jakby tego było mało, w nowym Statucie Miasta pojawił się zapis równie nieprawdopodobny, co karygodny.
Na trzeciej stronie dokumentu można przeczytać: „Za udostępnienie informacji publicznej w postaci kserokopii dokumentów powyżej 20 stron formatu A4 pobierana jest opłata, o której mowa w przepisach o dostępie do informacji publicznej. Opłatę należy wnieść przed udostępnieniem informacji.” (Rozdział 4, § 18 podpunkt 3). Stanowi to nadinterpretację ustawy, a jednocześnie może doprowadzić do tego, że mieszkańcy nie będą chcieli zgłaszać się do urzędu ze swoimi pytaniami.
W załącznikach do Statutu Miasta, można odnaleźć jeszcze kilka innych, ciekawych zapisów. Wyłączenie jawności sesji Rady Miasta, mógłby dokonać sam przewodniczący Rady, powołując się na odpowiednie ustawy. Tylko, że według Konstytucji RP, tego typu ograniczenia jawności dotyczą m.in. ochrony wolności i praw osób oraz podmiotów gospodarczych czy ochronę porządku publicznego oraz ważnego interesu gospodarczego państwa. Bez uściślenia, zapis o wyłączeniu jawności może być interpretowany przez przewodniczącego Rady w sposób dla niego wygodny. Stwarza to niebezpieczeństwo, że co ważniejsze tematy, będą mogły być omawiane bez uczestnictwa mieszkańców.
To nie wszystko. Podpisywanie pism przez przewodniczącego Rady bez konieczności chociażby konsultacji z członkami Rady. Odwoływanie członków powołanej komisji na podstawie jawnego głosowania, bez podawania przyczyny. Możliwość usunięcie kogokolwiek z sali obrad, jeżeli np. przekroczył wyznaczony czas na wypowiedź. A w przypadku, gdy osoba ta nie będzie wyjść dobrowolnie, mogą zostać wezwane odpowiednie służby ochrony porządku publicznego. Ten sam zapis, można również znaleźć w starym Statucie Miasta.
Głosowanie nad wprowadzeniem poprawek, przed przyjęciem uchwały Statutu Miasta, odbyło się w dniu 28 listopada 2013 roku i wyglądało co najmniej interesująco. Za wykreśleniem zapisu o opłacie za ksero, były tylko 4 głosy, aż 11 było przeciw. Zapis trafił więc do Statutu. Rozkład głosów za-przeciw, wyglądał przez większość czasu podobnie, dając tym samym pokaz tego, jak podzielona jest Rada Miasta. Interesujący jest również fakt, że zarówno przed przystąpieniem do głosowania, jak i w trakcie Sesji Rady, były składane uwagi do uchwały. Katarzyna Słowik, radna Milanówka powiedziała tylko: „Szkoda, że większość radnych nie potraktowała ich poważnie.”
Statut Miasta nie ma jednak szans na wejście w życie mimo tego, że został przez Radę przyjęty. Wojewoda Mazowiecki wydał rozstrzygnięcie nadzorcze, w którym stwierdził nieważność uchwały. Statut, który został przegłosowany podczas Sesji Rady Miasta zawierał zbyt dużo błędów (tych samych, które były wcześniej zgłaszane przez radne). Wojewoda sprawą zajął się zaraz po otrzymaniu informacji o uchwaleniu Statutu.
Na stronie BIP miasta Milanówka, pojawiło się ogłoszenie o konsultacjach w sprawie poprawek do Statutu Miasta. Miały one trwać od 23 stycznia (data umieszczenia informacji) do 5 lutego. Okres trwania konsultacji został przedłużony o pięć dni (pierwotnie trwały do 31.01.), a projekt konsultowanej uchwały miał zostać rozesłany drogą elektroniczną do organizacji pozarządowych. Nie dotarł on do np. Stowarzyszenia „Razem dla Milanówka”, organizacji która starała się nagłośnić temat m.in. na swojej stronie internetowej. Tam też Stowarzyszenie umieściło wpis o tym, że informację o konsultacjach musiało samo znaleźć w BIP miasta. Jak widać, władzy nieustanie należy patrzeć na ręce.
Bartosz Szczygielski
źródło:pogotowie dziennikarskie.pl