Straże Gminne to temat złożony. Jedni widzą w utrzymaniu tej formacji same wady, inni dostrzegają zalety. Jeszcze w 2014 roku w całej Polsce było 588 oddziałów straży - 466 miejskich i 122 gminnych, a na ich likwidację decydowano się sporadycznie. W 2013 roku zlikwidowano 5 oddziałów, a w 2012 tylko 3.
Taki trend utrzymywał się do lipca 2015 roku, kiedy sejm przyjął ustawę w której odebrał strażom gminnym i miejskim możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej kierowców. Od tego momentu ich ilość, systematycznie zaczęła maleć. Jeszcze przed wejściem w życie ustawy 1 stycznia 2016 roku, samorządowcy zlikwidowali straże w kilkunastu miejscowościach, a ten rok przyniósł likwidacje kolejne.
Inaczej jest natomiast w Gminie Nadarzyn. U nas postanowiono w straż gminną inwestować.
W październiku wójt kupił strażnikom za 44 999 zł drugi samochód marki Dacia Logan.
O próbach kupna auta dla strażników pisaliśmy na naszym portalu w połowie roku. Wtedy dwa zamówienia publiczne nie doszły do skutku. W pierwszym oferty przekraczały możliwości finansowe Gminy, natomiast w drugim nie było oferentów. Postanowiono więc wykorzystać zapis ustawy w której nie stosuje się zamówień i konkursów, do wartości nie przekraczającej 30 000 euro i samochód kupiono z wolnej ręki.
Auto ma służyć do przewożenia złapanych bezdomnych psów i dzikich zwierząt, czynności którą teraz zajmować się będą strażnicy. Jak już wiadomo z innego przetargu, będą oni odpowiedzialni za wyłapanie przez najbliższe 2 lata, 60 bezdomnych psów i odwiezienia ich do schroniska.
Innym wsparciem Straży Gminnej w Nadarzynie, będzie wzrost wynagrodzenia lub dodatkowe etaty. Budżet na przyszły rok zapowiada w rubryce - Straż Gminna - wynagrodzenia osobowe pracowników, dodatkowe 60 000, oczywiście w porównaniu do roku mijającego (573 tys > 633 tys).
Jeszcze na początku 2012 roku wójt Janusz Grzyb, powołanie straży gminnej argumentował tym, iż Gmina Nadarzyn cały czas się rozwija, przybywa coraz więcej mieszkańców i straż mogła by wspomóc swoimi działaniami policję, a jej głównym zajęciem było by eliminowanie piratów drogowych na ulicach gminy i regulacja handlu.
Piratów drogowych straż już eliminować nie może, a handlu na ulicach też specjalnie nie widać. Nasuwa się więc pytanie po co nam taka formacja, której utrzymanie kosztuje nas prawie 1 mln zł, tym bardziej, że dochód z tytułu grzywien, mandatów i innych kar pieniężnych od osób fizycznych maleje i na 2017 rok zaplanowano go w kwocie tylko 90 000 zł (130 000 w 2016r). A to jest i tak kwota na wyrost. Strażnicy musieliby codziennie włączając niedziele i święta nakładać mandaty w wysokości 300 zł (np. ze sprawozdania w 2013 wiemy, że mandatów poza komunikacyjnych wystawionych w całym roku tylko na 8 000 zł).
Jakie są więc zalety strażników?
O tym i między innymi efektach ich pracy mogliśmy przekonać się zaledwie 3 dni przed wigilią, gdzie pięciu z nich jako świadkowie składało zeznania przed Sądem Rejonowym w Pruszkowie, w sprawie uciążliwości zapachowo - hałasowej przy ulicy Turystycznej i Komorowskiej w Nadarzynie.
Gdyby zeznania składał tylko jeden z nich, to może nie byłoby tego widać, ale słuchając pięciu strażników, jednego po drugim, wzbudzało to politowanie, zażenowanie, a czasami wręcz groteskę.
Okazało się, że strażnicy ogólnie cierpią na zbiorową amnezję, a gdy już coś pamiętali to tak, żeby nic z tego nie wynikało. Sprawa dotyczyła chyba ponad 160 interwencji strażników, a tylko raz udało się im ustalić źródło nieprzyjemnego zapachu i pochodził on jak twierdzili z oczyszczalni ścieków.
Np. jedna z pań strażniczek, stwierdziła przy jednej z interwencji, że źródło nieprzyjemnego zapachu musi pochodzić z za rzeczki, ale co jest za rzeczką, to ona już nie wie, bo nie patrzyła. No wręcz profesjonalizm w pełnym calu. A to tylko niewielki fragment 6-cio godzinnego spektaklu, gdzie można było się również dowiedzieć, że jedna ze strażniczek boi się odbierać telefony od często wzywającego na interwencje mieszkańca, a strażnik do domu tego samego mieszkańca boi się wchodzić. Były też zeznania wręcz komiczne w których strażnik powiedział że: "Raz stwierdził u pani ..... nieprzyjemny zapach", czy pogardliwie jak ten w których dyżurny Artur Zatorski nazwał nasz portal szmatławcem, odnosząc się do korespondencji którą ujawniliśmy, a w której nazwał wzywającego na interwencję mieszkańca baranem, do czego już na sali sądowej przyznać się nie chciał.
Ogólnie pracę strażników podsumował inny świadek, który stwierdził, że oni są świetni, ale tylko wtedy, kiedy jeszcze nie wiedzą, że mają nic nie widzieć, słyszeć i czuć, ale czy warte to jest 1 mln zł, no chyba że dla wójta?