Niedługo minie rok od Walnego Zgromadzenia członków Ochotniczej Straży Pożarnej w Nadarzynie oraz decyzji zarządu o usunięciu znacznej część strażaków z podziału bojowego.
Przez ten okres, koń jaki jest, a w tym wypadku OSP Nadarzyn każdy widzi. Gotowość bojowa zmieniła się diametralnie. Do zdarzeń wyjeżdża czasami tylko czterech strażaków, do tego tak wyszkolonych, że kierowca jest jednocześnie dowódcą zastępu, co jest niedozwolone.
Strażacy co prawda się szkolą, ale kiedy osiągną wymagane uprawnienia tego nie wiadomo, po takich kursach trzeba zdać jeszcze egzamin.
Strażacy, którzy zostali pozbawieni możliwości wyjazdów, za swoje głośne uwagi zostali nazwani krzykaczami destabilizującymi działania nadarzyńskiej jednostki. Prezes z zarządem zamiast podjąć temat pozbyli się niesfornych strażaków, tym sposobem uważając go za zamknięty.
Ale nic bardziej mylnego. Uwagi trafiły do starosty pruszkowskiego, wtedy jeszcze urzędującego Zdzisława Sipiery, który jako organ nadzorujący stowarzyszenia jakim są OSP, zażądał stosownych wyjaśnień i dokumentów. Niestety, takich informacji od jednostki OSP Nadarzyn nie otrzymał, więc sprawa została skierowana do sądu.
12 stycznia 2016 roku w tej sprawie pod syd. akt I Ns 1264/15 zapadło orzeczenie kończące postępowanie. Sąd nałożył na OSP Nadarzyn najwyższą możliwą grzywnę tj. 5000 zł.
Teraz z tego co się dowiedzieliśmy, do OSP Nadarzyn zostanie ponownie skierowane zapytanie z prośbą o wyjaśnienie możliwych nieprawidłowości, a gdyby prezes z zarządem znów nie chcieli odpowiedzieć, sąd ponownie może nałożyć grzywnę, a w konsekwencji wprowadzić komisarza. Przy czym nie będzie miało to żadnego znaczenia, gdyby nawet zmienił się prezes czy nawet cały zarząd. Konsekwencjami mogą być obarczone i tak osoby które ewentualnie zawiniły.
Dodatkowo, gdyby ewentualne nieprawidłowości się potwierdziły, wyrzuceni strażacy mogą zażądać odszkodowań.
Tak, czy inaczej ktoś tu działa na niekorzyść jednostki. Na razie brak podporządkowania się organowi nadzorującemu oraz zasądzona grzywna, ewidentnie wskazują, że tym kimś jest prezesa. Ale czy prezes może sam siebie wyrzucić? Pewnie mógłby się podać do dymisji, ale o tym prawdopodobnie musiałby zadecydować ktoś inny.
Przykro, że Mirosław Chilmanowicz odnoszący sukcesy z orkiestrą, choć ciekawe czy byłyby one takie same gdyby nie ogromne pieniądze z budżetu gminnego, dał się tak zapętlić.