Stowarzyszenie Przyjaciół Gminy Nadarzyn zgłosiło do Wójta Gminy Nadarzyn kilkanaście projektów o charakterze historyczno - patriotycznym. Te na które wpływ ma Wójt Janusz Grzyb, zostały zablokowane jego decyzją o zajęciu parku „na inne wystawy” do końca 2017 roku. W tej chwili mamy koniec maja, a innych wystaw, ani nie było, ani nic o nich nie wiadomo.
Obecnie mija kolejna rocznica otrzymania praw miejskich przez Nadarzyn. SPGN chciało zaprezentować w parku kolejną wystawę o historii miasta, ale niestety brak zgody wójta to uniemożliwił.
Wśród ciekawostek miała być zaprezentowana jedna z historyjek odnalezionych przez pana Ryszarda Zalewskiego z 1492 roku:
Otóż w niedzielę 24 lutego tegoż roku (wieczne kalendarze podają, że była to środa, lub czwartek, oficjalny dokument mówi o niedzieli) na sumę do nadarzyńskiego kościoła, oprócz mieszkańców Nadarzyna i parafii zjechało się trochę więcej gości. Zawitali bowiem mieszkańcy parafii pęcickiej, właściciele dóbr komorowskich, Grzegorz i Walenty synowie Jana herbu Pierzchała (w późniejszych źródłach występują jako Komorowscy), a także mieszkańcy sąsiednich Parul (dzisiejsze Parole) szlachcice o nazwiskach Trojan, Sofrytko, Jakub i Jan.
Obie strony przybyły wraz ze służbą i poddanymi, także mogło to być kilkanaście, a może więcej osób.
Po mszy, kiedy nie było już plebana (ludzie nie rozchodzili się tak natychmiast do domów jak dziś, a zwyczajem były spotkania towarzyskie), pomiędzy Komorowskimi, a Parulami doszło do sprzeczki, która szybko przeistoczyła się w regularną bitwę z użyciem mieczy i czekanów (broń podobna do ciupagi). Możliwe, że było to zaplanowane, lub mówiąc dzisiejszym językiem, była "ustawka", ponieważ nie wydaje się naturalnym przyjeżdżanie do kościoła wyposażonym w broń.
Na takie zdarzenie zareagował pleban (chyba nadarzyński), bo rozprawa sądowa odbyła się przed sądem, ale kościelnym. W grudniu 1492 zapisana została w rejestrach sądowych pod nagłówkiem „Decembris 1492. Exercacio ciminterii Nadarzino”.
Exercacio to po łacinie profanacja. W owych czasach przestępstwo bardzo znaczne, a w tym przypadku oznaczało pozbawienie świętości. Ogólnie czyn ten uznawany był za występny i grzeszny. Zeznawali w tej sprawie nadarzyńscy chłopi, Michał Cesarz, Grzegorz Kurp i Andrzej Kościelnikiewicz, a także jeden z właścicieli dóbr rusieckich Ziemak (chyba Paweł). Zeznania podobnie jak to bywa dziś w procesach sąsiedzkich, bardzo ostrożne. Jakie wyroki zapadły, nie wiadomo. W źródłach o tej sprawie brak dalszych informacji. Wiadomo jednak, że brat Komorowskich, Mikołaj był wykształconym prawnikiem i możliwe, że swój warsztat do obrony wykorzystał.
Ta spraw przypomniała też inną w której motywem była profanacja cmentarza, ale było to w okresie już nie miasta Nadarzyn, a wsi Nadarzyn na początku lat 60-tych XX wieku. Tym razem o te działania oskarżona została "nadarzyńska kawalerka". I nie poszło o bijatykę, ale o zakład w której stawką był litr wódki.
Jeden z mieszkańców założył się z kolegami, że o 12 w nocy pójdzie na cmentarz wykopie krzyż i przyniesie go na rynek. Mimo że krzyż był drewniany i sporej wielkości, to chłopak dał radę. Leżał później do południa w parku, po czym mieszkańcy zawieźli go na cmentarz i ponownie wkopali.
Spotkało się to z wielkim oburzeniem i potępieniem sprawców. Nawet partnerzy tego zakładu ze wstydem, ale się do tego przyznawali. Co dziwne jednak, poza publiczną z ambony kościelnej naganą proboszcza, kary kawalerowie nie otrzymali. Żadne postępowanie karne, czyli tzw. Kolegium Orzekające, w tym czasie się nie odbyło. Możliwe, że milicja uznała sławę tej sprawy za niepotrzebną, a może w grę wchodziły względy polityczne. Można tu dodać, że w tamtych latach, rozprawy publicznie odbywały się w gminnej świetlicy, w budynku przy placu Poniatowskiego. Obecnie mieszkania obok zamkniętego banku i sklepu spożywczego.
Część materiału do tego artykułu pochodzi z XIX wiecznego opracowania Pomniki Dziejowe Wieków Średnich.
Wiejski Komorów - Tomasz Terlecki
Ryszard Zalewski