UKRYWANIE ŻYDÓW PRZEZ RODZINĘ GALASÓW W STRZENIÓWCE GMINA NADARZYN
15.10.1941 r. to data w której generalny gubernator Hans Frank wydał rozporządzenie w którym nakazywał karać śmiercią Żydów, opuszczających wyznaczone im dzielnice mieszkalne oraz osoby, które świadomie i w jakikolwiek sposób miały im pomagać.
Zarządzenie to, mimo najwyższej kary jaką była śmierć, wielu Polaków nie respektowało, a jak się okazało, były wśród nich również rodziny z Gminy Nadarzyn.
Od 1941 do 1945, osoby narodowości żydowskiej, ukrywały w swoim gospodarstwie rodziny Władysława Galasa i jego żony Józefy z Olszewskich.
Wśród ukrywających się byli krawiec Izaak Birenbaum z Pruszkowa, jego córka Rachela Birenbaum oraz Józef Jass z Nadarzyna. Birenbaumowie przebywali u Galasów praktycznie stale, natomiast Józef przyjeżdżał okazjonalnie, (miał „dobre papiery”, dobrze mówił po polsku i nieźle radził sobie w warunkach okupacyjnych), głównie w swaty do Racheli , która po wojnie została jego żoną.
Gospodarstwo w którym ich ukrywano, znajdowało się na obrzeżach wsi Strzeniówka, około 2,5 kilometra na północny zachód od Nadarzyna, w rejonie gajówki „Dębak”. Najbliższymi zabudowaniami jakie ich otaczały, były gospodarstwa rodziny Kuchów i Oprządków, znajdujące się w odległości około 0,5 km odpowiednio na wschód i na zachód od sąsiadów.
Administracyjnie i na mapach, teren ten występuje jako Zaborów (opisany jako folwark Zaborów patrz mapa).
Gospodarstwo to miało powierzchnie czterech hektarów i w jego skład wchodziły zabudowania opisane na planie przedstawionym poniżej.
Dzisiejszy adres to ulica Jaskółcza (kiedyś Perłowa). Zachował się budynek, który ma nowy dach.
W budynku tym zamieszkiwała jeszcze rodzina Czajków. Szwagier, Szymon Czajka, jego żona Antonina oraz siostra Władysława Galasa i ich syn Witold.
W rodzinie Władysława i Józefy Galasów było trzech synów. Kazimierz urodzony w 1922 roku, Stefan urodzony w 1925 roku i Henryk urodzony w 1927 roku. Najstarszy Kazimierz, zmarł 10 września 2010 i jest pochowany na cmentarzu w Nadarzynie. Henryk zmarł w 1989.
Gospodarstwo to umieszczone było niedaleko siedziby Niemców.
Na północ, od zabudowań w odległości około 50 m, znajdował się las (właściwie zagajnik), należący do majątku Helenów, który w 1939 roku został zajęty przez wojska niemieckie. Niemcy umieścili tam swoją administrację. W latach 1940-1941 w pałacu urzędował komendant getta Pruszków, a w latach 1944-1945 komendant niemieckiego obozu przejściowego „Dulag 121”.
*Właścicielem majątku Helenów był hrabia Jakub Potocki. Jego siedziba (pałac/park) znajdowały się w pobliskim Helenowie, przy drodze z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego.
W 1936 r. po śmierci hr. Jakuba Potockiego nastąpiło formalne przepisanie majątku Helenów na rzecz Fundacji im. hr. Jakuba Potockiego. Jednakże zbyt krótki okres dzielący ustanowioną testamentem Fundację od wybuchu wojny wykluczył możliwość zaadoptowania kompleksu pałacowego na potrzeby sanatoryjne. W latach 1936-1939 majątkiem Helenów administrował Aleksander Tyski, a pełnomocnikiem Fundacji był ówczesny minister komunikacji inż. Kuhn.
Po zakończeniu działań wojennych, tzn. w latach 1945-1947 w majątku Helenów umieszczono placówkę Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych (NKWD).
W 1947 r. majątek Helenów stał się własnością Państwa Polskiego i przekazany został Wojsku Polskiemu.
Opis zagrody: relacja Stefana Galasa
Zagroda nasza składała się z budynku mieszkalnego, przyległego doń budynku gospodarczego, stanowiącego oborę, stajnię i chlew. Od wschodu podwórko zamykała drewniana stodoła z szopą (przy stodole była drewniana ubikacja). W południowej części podwórka była studnia z kołowrotem i murowana piwnica. Od zachodu podwórko zamykał drewniany płot.
Nie wiadomo jak Żydzi trafili do Galasów możliwe iż kontakt nawiązany został jeszcze przed wojną, bo Jassowie dzierżawili w Strzeniówce sad od gospodarza Woźniaka i te kontakty potwierdza pani Krystyna Baum z domu Woźniak ze Strzeniówki.
Z relacji Kazimierza Galasa:
Kiedy do nas przyszli – to było po likwidacji getta w Pruszkowie ( luty 1940 ) lub krótko przed tym, mieli ze sobą tylko rzeczy osobiste i trochę pieniędzy, które szybko się skończyły . Wiem ,że moi rodzice nie otrzymali od nich żadnych pieniędzy .Ten temat nigdy nie był poruszany. Moi rodzice byli ludźmi szlachetnymi i być może nawet by żadnych pieniędzy nie przyjęli. Oni byli nam bardzo wdzięczni, pamiętam, że co roku na święta przysyłali nam paczki tzw. Świąteczne. Były tam owoce i słodycze dla nas i naszych dzieci. Co do jedzenia to jedli to co i my, po prostu to co było w gospodarstwie. Pan starszy nie nadawał się do pracy w polu, czasem coś przypilnował w podwórku. Rózia coś tam trochę więcej pomagała np. przy obiedzie, praniu, ale było to dosyć ryzykowne i staraliśmy się to ograniczać. Wiem, że uratowaliśmy Dobrych Ludzi i my mieliśmy też dużo szczęścia, że nikt nas nie zakapował. Po wojnie byłem operatorem młockarni w okolicach Nadarzyna i czasami po zakończeniu omłotów gospodarze przy tzw. kielichu mówili mi, że wiedzieli o tym, że u nas ukrywali się Żydzi.
Z relacji Stefana Galasa wynika, że osoby które się u niego ukrywały, w zimę mieszkały razem z nimi w budynku mieszkalnym, natomiast w lato za mieszkanie służyła stodoła.
Budynek mieszkalny składał się z dwóch izb przedzielonych sienią, w której tylną, większą część, zajmował duży piec do pieczenia chleba. W izbach znajdowały się kuchnie do gotowania posiłków.
W prawej izbie mieszkała pięcioosobowa rodzina Galas, a w lewej, trzyosobowa rodzina Czajka.
W izbie Galasów, w końcowej części, znajdowało się niewielkie wejście za piecem. Zimą, kiedy ukrywający się Żydzi znajdowali w tej izbie, a psy podwórzowe sygnalizowały zbliżanie się obcych osób, chowali się w tym schowku za piecem. Na szczęście Niemcy rzadko tam się pojawiali, a szczególnie zimą.
Latem najczęściej ukrywający się przebywali w stodole, gdzie w tak zwanym sąsieku, wykonany był z desek schowek przykryty słomą lub sianem, z zachowaniem dostępu powietrza.
Opis sytuacji z relacji p. Stefana Galasa z roku 2017:
W naszej zagrodzie ukrywało się troje Żydów,z których tylko Jassa znaliśmy, bo pochodził z Nadarzyna, do którego zwracaliśmy się po imieniu, mówiąc do niego Józiek. Pozostałych dwoje,to ojciec i córka, którzy pochodzili z Pruszkowa, a których w ogóle nie znaliśmy. Do dziewczyny zwracaliśmy się po imieniu – Róża, a do ojca – per Pan.
Ojciec Róży był krawcem i chętnie jakieś naprawy dla nas wykonywał, ręcznie bo maszyny nie było. Raz nawet uszył mi spodnie z białego worka, bo po okradzeniu nas nie miałem w co się ubrać. Ponieważ worek ten miał wydrukowane jakieś napisy, więc spodnie zostały ufarbowane.
Czasy okupacji to czasy bardzo niebezpieczne i czasy bardzo smutne, ale zdarzały się czasem i chwile pocieszające, a nawet komiczne. Podczas spotkań ze znajomymi pocieszaliśmy się z różnymi pozytywnymi informacjami, lub powiedzonkami np.: im słoneczko wyżej tym sikorka bliżej”(sikorka miała przedstawiać gen. Sikorskiego).
Pewnego razu dotarła do nas informacja, że alianci wylądowali na Sycylii we Włoszech . Ojciec Róży pyta: panie Kazik! Gdzie ta Cycylia, we Włochach?
„Nasi Żydzi” ukrywali się nie tylko u nas. Czasami znikali na jakiś czas, a potem wracali. Gdzie się ukrywali tego wtedy nie wiedzieliśmy (lepiej było nie wiedzieć).
*Epizod z napaścią nie był niczym szczególnym. W okolicy Nadarzyna i Podkowy Leśnej, grasowały przez pewien czas pospolite bandy, które ustały dzięki stanowczej reakcji Armii Krajowej.
Pospolite przypadki bandytyzmu, Niemcy rozwiązywali radykalnie, kilka takich zdarzeń miało zakończenia tragiczne. Galasowie zostali obrabowani dosłownie ze wszystkiego, nawet z używanej odzieży.
Gdy skończyła się okupacja, ojciec Róży gdzieś zaginął i nie wiadomo co się z nim stało.
Józef z Różą wyjechali na Dolny Śląsk do miasta Niemcza. Tam się pobrali i założyli sklep. Utrzymywali kontakty z rodziną Galasów i Czajków. Zaprosili nawet Stefana i Witolda Czajkę do siebie na kilka dni. Witold Czajka odwiedzał ich jeszcze co najmniej raz, ale wizyta się przedłużyła, ponieważ poznał tam dziewczynę z którą się później ożenił, a następnie przeniósł się z nią do Dzierżoniowa, gdzie zamieszkują do chwili obecnej.
Dalsze losy i historia rodzin w odcinku drugim.
Ryszard Zalewski