Nie mogę pozostawić bez odpowiedzi wywiadu premiera Nadrenii Północnej-Westfalii opublikowanego 1 października na łamach „Rzeczpospolitej”. Tytuł wywiadu „Pomówmy o rachunku za wojnę” sugeruje spełnienie oczekiwań strony polskiej dotyczącego ostatecznego wystawienia rachunku za straty Państwa Polskiego i jego obywateli podczas II wojny światowej. W treści słów premiera Armina Lascheta nie mogę się doszukać poważnego podejścia do tematu jakby to sugerował tytuł. Wprawdzie Armin Laschet jest tylko premierem Nadrenii Północnej Westfalii, to w Polsce każdy poważny głos ze strony niemieckiej w tej sprawie jest śledzony i odbierany, choć z ostrożnością, to jednak z nadzieją na dokończenie sprawy rozliczenia doznanych krzywd i strat. Odpowiadając na pytanie Piotra Jędrzejczyka, przywołujące obawy Niemiec o stan praworządności w Polsce premier stwierdza, ze analizy prawne nie powinny blokować wzajemnej współpracy. To jest ważne i powinno być przesłaniem, że negatywnie odbierane na Zachodzie zachowania polskiego rządu nie powinny tamować naszych powiązań gospodarczych. Wszyscy pamiętamy wypowiedzi Zbigniewa Brzezińskiego sugerujące trzymania się blisko Republiki Federalnej Niemiec. Oczywiście RFN jest mocnym członkiem UE i projekt europejski jest jej ideą, Zatem oczekiwanie na rozmowy nad tym projektem jest dla premiera dość istotne. Tym bardziej, że chce rozmawiać z rozmówcami z kręgu polityki, gospodarki i społeczeństwa obywatelskiego. Podkreśla, że spójność UE ma znaczenie przy gotowości zabezpieczenia środków finansowych, tak istotnych dla Polski. Co do realizacji Nord Stream 2 premier zapewnia, że rząd niemiecki robi wszystko, aby uniknąć negatywnych konsekwencji tego rurociągu dla Polski i Ukrainy. Gdy mówi o imigrantach i uchodźcach przyznaje, że teoretycznie z punktu widzenia solidarności europejskiej mechanizm ich rozdziału pomiędzy państwa UE jest właściwy, ale zna polskie argumenty „w sprawie przyjmowania przybyszów z Ukrainy”. Rozumie, że w przypadku wojny na Ukrainie Polska musiałaby przyjąć napływających uchodźców, ale wtedy Polska będzie oczekiwać wsparcia ze strony innych państw UE. Jest przekonany o trwałości rządu Angeli Merkel.
Wróćmy jednak do tytułu i pytań z tym tytułem związanych. Piotr Jędrzejczyk przypomina dużą ilość osób o polskich korzeniach mieszkających w Nadrenii Północnej Westfalii i pyta, w jaki sposób te historyczne uwarunkowania determinują współpracę z Polską. Premier dość ciepło opisuje ich życie w Landzie, wspominając wsparcie rządu landowego dla rekonstrukcji „Domu Polskiego”. Przypominając osoby o polskich korzeniach mieszkające w Nadrenii północnej Westfalii, Piotr Jędrzejczyk pyta premiera o jego stanowisko w sprawie żądań starej Polonii przyznania jej w Niemczech statutu mniejszości narodowej. Tu już mniej przyjaźnie odpowiada na to pytanie. Wyraźnie manipuluje przytaczając zachowanie obywateli o tureckich korzeniach, którzy nie podnoszą sprawy ich statusu. Nie podnoszą, bo to emigranci przybyli do RFN po II wojnie światowej i nigdy przed tym tego statutu nie mieli. Nieprzyznanie statusu mniejszości narodowej, a raczej jego nieprzywrócenie jest tolerowaniem Rozporządzenia Rady Ministrów na Rzecz Obrony III Rzeszy podpisanej przez feldmarszałka Hermana Goeringa 27 lutego 1940 r. nakazującego rozwiązanie wszelkich stowarzyszeń polonijnych oraz konfiskatę ich mienia bez jakichkolwiek roszczeń odszkodowawczych. Zatem wsparcie rządu landowego przy rekonstrukcji „Domu Polskiego” jest w jakiejś małej części spełnieniem roszczeń odszkodowawczych. Za tym nieprzyznaniem statutu mniejszości narodowej kryje się pogląd liczenia na asymilację Polaków niż zachowanie ich odrębności. Można by to też określić jako rozłożoną w czasie germanizację. Na pewno pewne regulacje prawne okresu władzy Hitlera pokazują ciągłość państwa niemieckiego, ale przywrócenie wszystkiego tego, co Rozporządzenie Goeringa zniszczyło byłoby jasny przekazem potępienia tych barbarzyńskich metod rządzenia.
Warto wspomnieć, że w układach bilateralnych jest w tym miejscu dysproporcja. Niemcy mają przyznany status mniejszości narodowej, a my nie. Oczywiście nie miałoby to znaczenia, gdyby Polonia tego statusu wcześniej nie miała.
Drugim najważniejszym pytaniem Piotra Jędrzejczyka do premiera jest niezapomniana sprawa reparacji wojennych. Trzeba przyznać, że odpowiedź jest odpowiedzią nie tylko polityka, ale myślę niemieckiego obywatela. Stwierdzenie, że Niemcy muszą się zmierzyć z tym problemem, zarówno moralnie jak i w wymiarze finansowym tworzy sytuację sprzyjającą dalszym rozmowom ze stroną polską. Przyznaje, że żądania te są im znane. Nieznane jest widocznie uzasadnienie tych żądań. Przypomnienie, że Polska zrzekła się reparacji w 1953 r. jest już polityczną manipulacją. Wszyscy wiemy, że od zakończenia wojny do 1956 r. w Polsce rządzili sowieci, posługując się rosyjskimi doradcami wplecionymi w struktury komunistycznej władzy. Armia czerwona grasowała po lasach i wsiach, aresztując ukrywających się żołnierzy podziemia niepodległościowego. Ministrem obrony narodowej w Polsce był z rozkazu Stalina Marszałek Związku Radzieckiego Konstanty Rokossowski. Dopiero po dojściu do władzy Wiesława Gomułki i wizycie Nikity Chruszczowa opuścił Polskę i udał się do ZSRR. Zatem do 1956 r. wszystkie decyzje państwowe były decyzjami radzieckimi i dopiero od tego roku możemy mówić o państwie polskim rządzonym przez polskich komunistów. Ta wiedza, podejrzewam, jest znana panu premierowi Nadrenii Północnej-Westfalii i taka wypowiedź świadczy o jego hipokryzji i obłudzie.
Warto w tym miejscu przypomnieć zdanie użyte w programie współpracy polsko-niemieckiej „Warunkiem poznania kraju sąsiada jest wiedza i chęć nauki”. Premier niejasno rozważa roszczenia indywidualne, nie potrafiąc powiedzieć jak miałoby wyglądać takie rozwiązanie. Odrzuca tym samym rozmowy na temat reparacji wojennych, co wydaje się jest kluczowe dla zakończenia tematu żądań polskiej strony. Sprawa ta może się ciągnąć dalej, jak zadra, nie dając powodu do rzeczywistego ocieplenia wzajemnych relacji. To musi znaleźć rozwiązanie, choćby w wymiarze symbolicznym.
Podsumowując, widzę popełnione błędy po obu stronach wzajemnych działań w zakończeniu sporu o naprawienie krzywd zadanych państwu polskiemu i jego obywatelom. Oczywiście pomijam w tych rozważaniach okres pozostawania we wrogich sobie obozach Zachodu i Wschodu i istnienia dwóch państw niemieckich, bo wpływ na wzajemne relacje polsko-niemieckie miały wtedy doktryny polityczne. Po upadku komunizmu w Polsce w 1989 r. i likwidacji NRD w 1990 r. nastąpił okres niewątpliwego zbliżenia we wzajemnych relacjach, którego owocem stał się Traktat między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z dnia 17 czerwca 1991 r. Mimo jego istnienia i rzeczywistego ożywienia stosunków polsko-niemieckich zwłaszcza w sferze gospodarczej te dwie sprawy przywrócenia Polonii statusu mniejszości narodowej, jak też przyznanie stronie polskiej reparacji wojennych pozostają niezakończone.
Po stronie niemieckiej jest to brak autentycznego zobowiązania do naprawienia krzywd wyrządzonych starej Polonii, mającej przecież swoje przedłużenie w jej następcach oraz przyznania się do istnienia niespełnionych reparacji wojennych z powodu rzekomego zrzeczenia się ich przez Polskę.
Po stronie polskiej brak zdecydowanego żądania spełnienia tych dwóch warunków wynikał z poparcia Niemiec we wchodzenie Polski w struktury europejskie i stworzenia dobrego klimatu dla współpracy nie tylko gospodarczej. Moim zdaniem sprawy te dla dobra sąsiedzkich stosunków powinny znaleźć ostateczne rozwiązanie.
Autor: Andrzej Rzewnicki
Przedruk: http://podwarszawskie-zycie-pruszkowa.pl