Tak jak już napisaliśmy w poprzednim artykule, kończą się prace związane z uporządkowaniem terenu za plebanią w Nadarzynie, który obecnie należy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Kiedyś był tam cmentarz i jak się okazało, do tej pory leżały tam szczątki pochowanych osób, a to może być przyczynkiem do wyjaśnienia wielu dziwnych zdarzeń, jakie miały miejsca szczególnie na plebanii, oczywiście dla tych którzy w takie rzeczy wierzą.
O cmentarzu w swojej kronice pisał już ksiądz Maliszewski (proboszcz parafii św Klemensa w latach 1918-1957):
"Cmentarz dawny, a obecnie lichy ogródek owocowy, podług mego mniemania, powstał z nawiezionego grubo piachu – pokazuje to teren poboczny. Był używany przez 400 lat, przesiąknięty kośćmi zmarłych, często spalanych. Są groby i murowane. Niekiedy koń przy orce zapadał się – przy uprawie znajdowałem monety z czasów króla Jana Kazimierza".
Ale opisał on też trzy zdarzenia, które w jego mniemaniu były po prostu dokuczeniami z zaświatów:
"Z plebanią tutejszą związana jest taka sprawa, którą opowiem z relacji ks. Loewe, gdyż przy nim się pomyślnie zakończyła.
Ks. Loewe był człowiekiem silnej budowy, choć niskim, bardzo zdrów, jak to wykazał incydent po 1945 r. Nikt go nie mógł posądzać o egzaltację – a jednak przejęty był bardzo, gdyż z poprzedniej parafii wychodził zadowolony, spodziewając się tu zaznać spokoju – dlatego że i tam miał coś podobnego. Mianowicie – można powiedzieć – dokuczanie z zaświatów.
Zaczęło się za ks. Pakulskiego, np. chodzenie po schodach ciężkimi stopami. Ks. Loewe nam cytował najważniejsze trzy wypadki:
Lecz miał tego dosyć, bał się rozstroju nerwów, postanowił i dał ks. kapelanowi w Walendowie 45 rubli na gregoriankę. Od pierwszych mszy zaczęło się uspokajać (podałem co najważniejsze przypadki, a drobne prawie ustawicznie trwały), a kiedy skończyła się gregorianka, nastąpiło uspokojenie."
Czy uspokoiło na zawsze?
Córka wieloletniej gospodyni ks. Bronisława Płaszczyńskiego, a potem kolejnych proboszczy, opowiedziała nam o zdarzeniu które przeżyła sama jako nastoletnia dziewczyna.
Otóż pewnego dnia, chciała zrobić proboszczowi psikusa i nastraszyć go, gdy ten wracał z wieczornej mszy na plebanię. Gdy usłyszała charakterystyczny dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach schowała się chcąc chwycić księdza za kostkę. Mimo że dźwięk był słyszalny, nikt nie wszedł i jak się okazało nikogo nie było po drugiej stronie drzwi. Ksiądz przyszedł dopiero pół godziny później i zarzekał się, że wcześniej przy drzwiach go nie było.
Innym razem dziwna historia spotkała księdza Józefa. Siedział on przy stole i czytał książkę, gdy skończył i ruszył w kierunku holu, na stół i miejsce gdzie siedział z całym impetem spadł wielki żyrandol.
Takich historii było jak widać wiele, czy zatem na plebani mieszkały duchy?