W związku z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2 od 1 kwietnia do odwołania na terenie Polski wprowadzono obostrzenia, które jak to w naszym kraju bywa, znowu podzieliło społeczeństwo. Są tacy, którzy się z tym w pełni zgadzają i są również tacy, którzy uważają niektóre zakazy za bezsensowne.
Przypomnijmy tylko, że od początku miesiąca, każda osoba do 18 roku życia z domu może wyjść z domu tylko pod opieką dorosłego opiekuna, a parki, bulwary, czy plaże są zamknięte. Zawieszona została działalność salonów fryzjerskich, kosmetycznych i tatuaży.
Ograniczenia dotyczą też liczby klientów w sklepach, na targach, czy na poczcie. W sklepach i punktach usługowych, mogą przebywać tylko 3 osoby na czynną kasę lub stanowisko do płacenia. Podobne ograniczenia dotyczą targowisk, bazarków straganów, na których może być 3 klientów na 1 punkt handlowy. Przy czym, całkowite zamknięcie takich skupisk handlowych leży w decyzji włodarzy gmin.
Najwięcej kontrowersji społecznych wzbudza jednak zakaz korzystania z parków, plaż, bulwarów, promenad i spacerów czy biegania po lesie, który w czasie kwarantanny stał się miejscem gromadzenia ludzi.
Za złamanie zakazów grożą wysokie grzywny w wysokości od 5 tys. do nawet 30 tysięcy złotych i jak się okazuje, nie jest to martwy zapis, ale z konsekwencją stosowany przez policję. Co prawda, oni sami wystawiają mandaty do 500 zł, ale mogą również poinformować służby sanitarne, które są w stanie zastosować już te wysokie grzywny.
Tylko w sobotę, w Warszawie i okolicach, takich osób ukaranych mandatami do 500 złotych było około 200.
Niektórzy twierdzą, że prawo jest po to, aby je omijać, ale jak widać, nie zawsze kończy się to dobrze.
A jakie jest Państwa zdanie?