Jutro wracamy do czasu letniego. O godzinie 2.00 w nocy zegarki przestawiamy, a praktycznie większość urządzeń elektronicznych przestawi się sama na godzinę 3.00, dlatego będziemy spać krócej.
Możliwe, że będzie to po raz ostatni. Do premier Beaty Szydło wpłynęła petycja o uchylenie rozporządzenia z dnia 3 listopada 2016 roku w której wprowadza się i odwołuje czas letni środkowoeuropejski w latach 2017-2021.
Petycję tę złożyło Stowarzyszenie Interesu Społecznego "Wieczyste". Pomysł ten popierają niektórzy posłowie PiS i Kukiz'15. Jest jednak problem, ponieważ zmiana ustawy o czasie urzędowym polegałaby na zniesieniu czasu letniego - sztucznego, czyli od kolejnej zmiany pozostalibyśmy w na stałe w czasie zimowym - uniwersalnym, co oznaczałoby np., że w najdłuższy dzień roku - 22 czerwca, słońce zaszłoby o godzinie 20.00, a nie tak jak do tej pory o godzinie 21.00.
Prawda, że aż trudne do zaakceptowania? Czy ktoś sobie wyobraża zachód słońca w wakacje przed godziną 20.00?
Ale kij ma dwa końce. Gdybyśmy zostali na stałe w czasie letnim, w najkrótsze dni w roku, czyli w grudniu, widno zaczynałoby robić się dopiero o godzinie 8.40, a więc do szkoły, czy pracy chodzilibyśmy, gdy jest jeszcze ciemno.
Jaki wariant jest więc lepszy, a może jednak zmienny?