Dzisiaj dzień patrona parafii w Nadarzynie św. Klemensa. W kościele odprawiane są msze odpustowe. Zanim jednak przejdziemy, do tego z czym najbardziej kojarzy nam się odpust trochę wiedzy i historii.
Wiara Kościoła w odpust sięga starożytności, kiedy wierzono, że może  on wyrażać miłosierdzie Boga (Jezus powiedział do Piotra: „Cokolwiek  rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie, a co zwiążesz na ziemi,  będzie związane w niebie” – Mt 16,19) poprzez darowanie kar doczesnych.  Odpustu dostępuje „chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi,  określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz  owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze  skarbca zasług Chrystusa i świętych” (Encheridion indulgentiarum, Normae  de indulgentiis z 1999, s. 21).
W pierwszych wiekach  chrześcijaństwa samo słowo odpust rozumiano jako darowanie lub  złagodzenie kar kościelnych. W Kościele była wtedy w praktyce tak zwana  pokuta publiczna za szczególnie ciężkie grzechy (morderstwo, zaparcie  się wiary...). Otrzymujący rozgrzeszenie musiał publicznie odpokutować  zło, a nawet przez pewien czas był odłączony od wspólnoty kościelnej.  Mogli oni jednak spełniać pewne czyny dla dobra wspólnoty Kościoła, za  które otrzymywali odpust. Z czasem publiczne pokuty zarzucano na rzecz  tak zwanych pokut domowych (post, jałmużna, modlitwa), co wiązało się z  ich złagodzeniem. Kary te nakładane przez Kościół, mógł on sam także  darować, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia śmiercią. Tworzyła się w tym  czasie także praktyka przenoszenia tych łask na zmarłych, zwłaszcza  tych, którzy nie zdążyli odpokutować kar ziemskich i mogą być jeszcze w  czyśćcu. 
Odpust był odmierzany dniami kary kościelnej, stąd  wzięło się liczenie go na dni i lata. Od wieku XI Kościół wprowadził  odpusty zupełne (np. Papież Urban II na synodzie klermonckim w roku 1095  udzielił go krzyżowcom).
Kościół zaczął coraz więcej udzielać  łask i wiązać je z pobożnymi czynami, nawiedzeniami świętych miejsc itp.  Zawsze jednak nauczał, że odpust nie jest darowaniem grzechów, bo tego  dostępuje się jedynie przystępując do sakramentalnej spowiedzi, lecz –  darowaniem kar za grzechy. Odpust ma zatem niższą wartość niż  sakramenty, które są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej. 
Ofiarowanie  odpustów za zmarłych, nie oznacza jednakże, że Papież czy biskup jest w  stanie, według swej woli, uwolnić dusze z czyśćca. Wierzymy, że  ofiarując odpust za zmarłych, wypraszamy szczególne łaski Boga za  wstawiennictwem całego Kościoła – tak żyjących jak i zmarłych będących  już w Niebie.
Praktyka odpustów upowszechniła się bardzo w  Kościele średniowiecznym do tego stopnia, że wiele modlitw, nabożeństw,  medalików, figurek itp. miało przypisane odpusty. Wynikało to głównie z  chęci Kościoła, aby udzielać jak najwięcej łask. Z czasem niestety  praktyki te (jak np. pobożne ucałowanie krzyżyka) stały się magicznymi  rytuałami, do których prosty lud przywiązywał więcej znaczenia niż do  sakramentów. Pojawili się też różnego rodzaju naciągacze, niestety także  duchowni, który uczynili z odpustów „towar” (np. znany w XVI w.  dominikanin Tetzel, którego nadużycia spowodowały wystąpienie Lutra).  Odpowiedzią na te nadużycia była Reformacja oraz Sobór w Trydencie.  Dzięki Soborowi wiele z nich zostało zlikwidowanych.
Sprawą  odpustów zajmowano się wiele i w wieku XX. Do niedawna można było  uzyskać określoną ilość dni odpustu za spełnienie określonej pobożnej  czynności. Zmienił to Papież Paweł VI konstytucją apostolską  Indulgentiarum doctrina z 1 stycznia 1967 r. W miejsce przeliczania  odpustu na dni, wprowadził on rozróżnienie na odpusty zupełne i  cząstkowe. W konstytucji tej umieścił ściśle określone warunki zyskania  odpustu.
Obecnie w Kościele obowiązuje nowy wykaz odpustów  Enchiridion Indulgentiarum z 16 lipca 1999 r., ogłoszony przez Stolicę  Apostolską. Wylicza on możliwości otrzymania odpustów zupełnych i  niezbędne to tego warunki, takie jak na przykład poświęcenie się rodziny  Najświętszemu Sercu Pana Jezusa; odbycie trzydniowych rekolekcji;  pobożne przyjęcie błogosławieństwa Urbi et orbi, nawet jeśli ma to  miejsce przez radio czy TV. 
Nowością jest odpust za „publiczne  świadectwo wierze w określonych sytuacjach codziennego życia, jak częste  przystępowanie do sakramentów, włączenie do form życia wspólnotowego  przejawów wiary i apostolatu, przepowiadaniem słowem i uczynkiem  chrześcijańskiego zbawienia osobom oddalonym od wiary”. Może to wyrazić  się np. poprzez modlitwę przed posiłkiem w publicznej jadłodajni, czy  uczynienie znaku krzyża, kiedy przechodzi się obok kościoła itp.  (zaczerpnięte z voxdomini.com.pl)
Inną formą odpustu, może być tak zwany odpust parafialny, który można uzyskać w dniu patrona danego kościoła.
Teraz przejdźmy do tej mniej oficjalnej części. Gdyby zrobić sondę  uliczną i zapytać przechodniów, z czym panu, pani kojarzy się odpust, a  nawet co to jest odpust, to chyba spora cześć, jak nie większość,  odpowiedziała by zapewne, że kojarzy im się, lub nawet, że są to  stragany przy kościele. Bo tak właśnie w naszych głowach utrwalana była  ta uroczystość religijna. Pierwsze co widzieliśmy idąc do kościoła, czy  szkoły to były właśnie te stragany z przeróżnością i nie były to tak jak  teraz dwa, czy trzy kramy, ale było ich kilkanaście, a nawet  kilkadziesiąt. Stragany ustawiane były po obu stronach chodnika wzdłuż  ulicy Kościelnej, a także prostopadle do ulicy, zajmując znaczną część  terenu, dzisiejszego parkingu przed siedzibą straży gminnej. 
Na  straganach sprzedawane były rzeczy różne, ale najczęściej zabawki, które  były marzeniem chyba każdego dziecka, bo takich zabawek w tamtych  czasach do dostania w sklepach raczej nie było. Nieodzownym elementem  jarmarku, były także obwarzanki i pańska skórka, jak ktoś ich nie kupił,  to tak jakby nie był na odpuście (czytaj jarmarku).
Pisząc ten artykuł, w pokoju  zauważyłem odpustowego, czarnego glinianego pieska, który na szyi  przewiązany ma rzemyk z bursztynowym serduszkiem (nie wiem jak on się  uchował), przypomniał on mi, że oprócz zabawek, stragany uginały się  pod właśnie takimi glinianymi figurkami, które jak widać również  były chętnie kupowane.
Furorę oczywiście robiły wszelkie pistolety  na kapiszony i korki, których wystrzały słyszeć można było przez cały  dzień. Z korkami wiąże się pewna, oczywiście z biegiem lat śmieszna  historia (wtedy nie była śmieszna). Mój ojciec, taki korkowiec z paczką  korków zafundował również i mnie. I nic nie było by w tym dziwnego gdyby  nie to, że po oddaniu kilku strzałów, resztę paczki schował do kieszeni  spodni takich od garnituru i tak chodził przez pół dnia, dopóki cała  paczka samoistnie mu nie wystrzeliła. Na szczęście oprócz poparzenia nic  więcej strasznego się nie stało, a z tym poradziła sobie moja  prababcia, istna czarownica (w dobrym słowa znaczeniu), która na  wszystkie dolegliwości miała swoje sposoby.
Podsumowując, z jednej strony stragany przytłaczały ważne święto dla katolików, ale z drugiej były pozytywnym elementem tej uroczystości bo przypominały o tym wydarzeniu. W obecnych czasach odpust stał się jakby mniej ważną uroczystością, w której nawet stragany nie robią większego znaczenia.