Czy może ktoś wie, co jest widoczne na zdjęciu? Od razu odpowiemy – hufnal - duży gwóźdź wykonywany przez kowala metodą kucia rozżarzonego pręta na kowadle, służący do podkuwania koniom podków. I to jest jego zasadnicza rola, jednak dla dzieci w latach 70-tych była to część, niebezpiecznej zabawki o której napiszemy w dalszej części artykułu.
W latach 70-tych XX wieku, bardzo popularnymi filmami były westerny, oglądane w wersji czarno białej, chociaż wydaje nam się, że dzieci widziały w nich kolory. Odbiorniki kolorowe były rzadkością i dla wielu były szczytem marzeń. Każdy po takich filmach chciał być kowbojem, a po filmie "Winnetou" który wyświetlany był w kinie "Metro" w Pruszkowie, większość chciała być właśnie tym Indianinem.
Jak zapewne wszyscy wiedzą, atrybutem każdego Indianina, był łuk i strzały, niestety nie do dostania jak teraz w sklepie, więc każdy taką "zabawkę" musiał wykonać własnoręcznie. Najlepszym materiałem na wykonanie łuku, oraz strzał były gałęzie leszczyny, które były proste, giętkie i dawały sprężystość. W tym celu ucinało się prostą ok. 1,5m. gałąź, nacinało rowki na obu jego końcach i zawiązywało w tych miejscach, zdobyty gdzieś sznurek, jednocześnie napinając całość w kształcie łuku. Strzały również robiło się z prostych dużo cieńszych gałązek leszczyny. Jednak w tym przypadku najważniejszą częścią strzały był grot. I tu właśnie dochodzimy do sedna sprawy. Za grot służył właśnie ten niebezpieczny hufnal, którego koniec rozklepywany był za pomocą młotka, a następnie owijany na końcu gałązki. Hufnale czasami były do dostania w sklepie, jednak najczęściej zdobywało się je u kowala który swoją kuźnie w Nadarzynie miał naprzeciwko kościoła. Najczęściej były to hufnale już zużyte, czyli takie powyginane jednak i tak dawało się je naprostować i tworzyć z nich groty.
Aby w pełni być Indianinem należało mieć jeszcze pióropusz. Pióropusz również wykonywany był samodzielnie. W tym celu zbierało się na różnych podwórkach pióra, gubione przez kaczki, gęsi, czy nawet kury, których w tamtych czasach było pełno, ponieważ prawie wszyscy mieszkańcy Nadarzyna posiadali jakiś inwentarz, robiło z czegokolwiek opaskę i wtykało w nie znalezione pióra.
Niektórzy mieli jeszcze „ekskluzywne „ jak by się na tamte czasy wydawało kołczany, które co jest ciekawostką poszyte były już przez dorosłych ze skrawków materiałów znalezionych np. na śmietniku.
W Indian w okresie wakacyjnym bawiono się dość często i choć do zabaw używało się naprawdę niebezpiecznej broni - strzały bez problemu wbijały się w deski nawet z paru metrów - to nikomu nigdy nic się nie stało i nikt nigdy nie próbował w nikogo celować.