Długie kolejki w sklepach, supermarketach i na bazarach to dowód na to, że Wielkanoc coraz bliżej. Na zyski liczą nie tylko sprzedawcy hurtowi, ale również detaliści. W ostatnim tygodniu przed Świętami obroty handlowców są średnio o połowę większe niż w zwykle.
Produkty żywnościowe to główne pozycje na liście przedświątecznych zakupów. Jaja, mięso, wędliny, warzywa i ciasta są nieodzownym elementem Wielkanocy. Handlowcy zacierają ręce. Dla nich ostatnie dni przed świętami to jeden z najgorętszych okresów w roku.
- Jeśli mamy jakąś średnią obrotów tygodniowych, to sądzę, że dodatkowe 50 proc. to jest taka dobra miara pokazująca to, co się dzieje w rynku przed Świętami. Oczywiście, jedni mają 20 proc. więcej, inni mają 80 proc., a jeszcze inni mogą podwoić te przeciętne przychody. To są żniwa i ten ostatni tydzień, to są naprawdę wzmożone zakupy - mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Większe obroty to również szansa na zwielokrotnienie zysków. Jednak, jak podkreśla Andrzej Faliński, nie musimy się obawiać wzrostów cen związanych z przedświąteczną gorączką zakupów.
- W Polsce jest piekielna konkurencja. Firmy raczej starają się grać promocją, żeby wzmóc obrót, żeby zarobić na większej sprzedaży niż na podnoszeniu ceny - wyjaśnia dyrektor generalny POHiD.
Polska jest jednym z najgęstszych rynków: działa na nim ok. 150 tys. sklepów, z czego 92 tys. to sklepy z żywnością.
- Jak gdziekolwiek robi się drożej, to konkurent tylko czeka, żeby tak się stało i natychmiast zaproponuje tańszy produkt. Na tym polega ten rynek. Dlatego pomimo różnych zjawisk inflacyjnych, wzrosty cen w okresach takich szczególnych zakupów są minimalne, mniejsze niż wynikałoby to z jakichkolwiek średnich statystycznych czy ze wzrostów z rynków surowcowych i rynków hurtowych - podkreśla Andrzej Faliński.
Nawet i bez takich podwyżek tegoroczna Wielkanoc będzie droższa niż w ubiegłym roku, głównie za sprawą rosnących cen jajek.
newseria.pl